Bea Uusma - Ekspedycja. Historia mojej miłości
Być może nigdy o tym nie wspominałam ale prawdą jest, że fascynują mnie opowieści związane z podbojami okołobiegunowymi. Do tej pory jednak czerpałam wiedzę głównie z filmów dokumentalnych oraz artykułów prasowych (bądź internetowych). Dzieło Bei Uusmy jest moją pierwszą relacją z wyprawy na biegun północny w formie książkowej.
Pod koniec XIX wieku w Szwecji zorganizowano wyprawę polarną, której członkowie: Salomon August Andrée, Knut Frænkel i Nils Strindberg mieli zdobyć biegun północny dolatując na miejsce... balonem. Z dzisiejszej perspektywy pomysł ten wydaje się przerażający a jak się okazało balon nie był w 100% przygotowany do lotu i w konsekwencji osiadł na krze, jakieś 500km od miejsca startu. Uczestnicy wyprawy zostali postawieni przed koniecznością żmudnego marszu przez dalsze 800 km. Każdy z nich ciągnął za sobą sanie ważące ok. 200kg, załadowane zapasami żywności na 3 miesiące, bronią, amunicją, ciepłymi ubraniami ale i zupełnie zbędnymi rzeczami jak np. kilka tomów encyklopedii, spinacze, krawaty, jedwabne szaliki. Członkowie ekspedycji nigdy nie wrócili do domów.
Trzydzieści trzy lata po feralnym starcie balonu zupełnie przypadkiem odkryto resztki ostatniego obozowiska członków wyprawy Andreego na lodowcowej wyspie. O losach wyprawy można było przeczytać w dziennikach jej uczestników, znalezionych w obozowisku.
Przez niemal kolejne sto lat badacze, dziennikarze i lekarze próbowali rozwiązać zagadkę śmierci Andreego, Fraenkela i Strindberga. Co tak naprawdę wydarzyło się na wyspie? Co spowodowało śmierć wszystkich członków ekspedycji? Nie brakowało im przecież ani ciepłych ubrań, ani pożywienia, mieli także spory zapas leków, amunicji oraz broń.
Dla Bei Uusmy rozwikłanie zagadki śmierci członków ekspedycji okazało się być życiowym celem. Przez 15 lat autorka zbierała dane na temat wyprawy, spędziła dziesiątki godzin w archiwach i bibliotekach, na własną rękę organizowała wyprawy na Wyspę Białą, gdzie odnaleziono ostatni obóz. Ukończyła nawet studia lekarskie, które miały jej ułatwić zrozumienie ewentualnych przyczyn śmierci od strony medycznej.
źródło: Wikipedia |
Wiele osób jest zachwyconych szatą graficzną tej książki. Trzeba przyznać, że jest wydana rzeczywiście bardzo starannie, z dużą ilością zdjęć i ilustracji, na dobrym jakościowo papierze. Oczy zdecydowanie się cieszą. Mój umysł niestety jest znacznie mniej zadowolony, bo treść okazała się być dla mnie nieco rozczarowująca.
Bea Uusma koncentruje się w swojej opowieści przede wszystkim na odtworzeniu przebiegu wyprawy po przymusowym lądowaniu balonu oraz na przyczynach śmierci członków ekspedycji. Z jednej strony to rozumiem, w końcu to było jej głównym celem, jednak zdecydowanie brakuje mi tutaj jakiegoś linearnego przebiegu tej historii od A do Z, zamiast tego autorka skacze z kwiatka na kwiatek rozrzucając po całej książce strzępki tych samych informacji. Forma przekazu zupełnie nie przypadła mi do gustu.
Poza tym jak na 15 lat badań i poszukiwań jest tutaj zdecydowanie za mało treści. Gdyby wyrzucić te wszystkie zapełniacze stron w postaci kolorowych wzorków, ilustracji, zdjęć i pojedynczych zdań z pamiętników (jedno zdanie zajmuje czasem całe dwie strony książki...), wyszłaby z tego cieniutka książeczka.
Na okładce napisano: "Wszystko w tej książce jest prawdą. Wszystko się wydarzyło. Oprócz tego, co napisano na stronach 275 i 276". Na tych stronach autorka przedstawiła swoją wersję przyczyn śmierci członków ekspedycji. Jest to wersja bardzo prawdopodobna i ja się z nią zgadzam w 100%. Zresztą niemal od samego początku podejrzewałam taki przebieg wypadków.
Nie żałuję przeczytania tej książki. Nie była może dokładnie tym, czego się spodziewałam ale i tak w dużym stopniu poszerzyła moją wiedzę.
Tutaj można przeczytać fragment książki oraz zobaczyć szatę graficzną: fragment w PDF
Moja ocena: 4/6
autor: Bea Uusma
tytuł: Ekspedycja. Historia mojej miłości
tłumaczenie: Justyna Czechowska
wydawnictwo: Marginesy
liczba stron: 320
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz