Elżbieta Jackiewiczowa - Tancerze

Elżbieta Jackiewiczowa - Tancerze


Ciągnie mnie w te wakacje do literatury popularnej w czasach PRL-u, przetrząsam półki z książkami w bibliotece i rodzinnym domu i po każdej wizycie wracam do siebie z jakąś wyłowioną perełką.
Ostatnio przeczytałam "Tancerzy" Elżbiety Jackiewiczowej, książkę dla młodzieży, która ukazała się drukiem na początku lat 60-tych XX wieku.

Jest to opowieść o grupie przyjaciół/znajomych tuż po maturze, wkraczających w dorosłe życie, próbujących zrzucić pęta domowego reżimu, przeciwstawiający się zastanej rzeczywistości, konwenansom, obłudzie życia społecznego. Oprócz problemów typowych dla wieku bohaterów Jackiewiczowa genialnie wplata w fabułę tło społeczno-obyczajowe czasów PRL oraz zwraca uwagę na różnice w statusie ekonomicznym przyjaciół. Ta książka to kopalnia wiedzy na temat życia w tamtych czasach, choć obawiam się, że współczesna młodzież będzie mocno kręcić nosem podczas czytania, bo nie da się ukryć, że to powieść, która mocno trąci myszką, także w sferze dialogów.


Jestem zdania, że warto się nieco pomęczyć ze stylem i mimo wszystko dać szansę "Tancerzom", zwłaszcza, że w kwestii konfliktów na linii nastolatek - rodzice niewiele się przez te dziesięciolecia zmieniło i wiele młodych czytelników może odnaleźć się wśród problemów dotykających Urszulę, Magdę, Pawła, Teresę, Krzysztofa czy Jadwigę. To ludzie z krwi i kości, zaangażowani myślowo i uczuciowo, ambitni, mocno reaktywni. Zdziwiło mnie także, że jak na powieść peerelowską bardzo dużo tu seksu, fizyczności.

Moja ocena: 4/6

autor: Elżbieta Jackiewiczowa
tytuł: Tancerze
wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1972r
liczba stron: 256   
Eustachy Rylski - Po śniadaniu

Eustachy Rylski - Po śniadaniu


Uwielbiam czytać o czytaniu! Fascynują mnie opowieści innych ludzi (zwłaszcza pisarzy!) o tym, co czytają, jakie książki miały wpływ na ich światopogląd, których autorów podziwiają i dlaczego.

W krótkim zbiorze "Po śniadaniu" Eustachy Rylski przedstawia 'siedmiu wspaniałych': autorów, którzy na różnych etapach jego życia fascynowali go i stanowili światopoglądowy kierunkowskaz. Od razu przyznam, że część nazwisk jest mi obca. Zupełnie nie wiem, kim był Andre Malraux, Aleksandra Błoka i Iwana Turgieniewa kojarzę tylko z nazwiska. Hemingway'a, Iwaszkiewicza, Camusa i Capote czytałam ale żaden z tych autorów nie skradł mi duszy.

Niestety wywody pana Rylskiego zupełnie do mnie nie trafiły. Pomijam już fakt, że pisze o postaciach, które nigdy nie były dla mnie ważne ale robi to też w sposób, który mnie jako czytelnika odpycha. To jest bardzo męska proza, afirmująca męską literaturę. Momentami Rylski używa bardzo dosadnego, wulgarnego wręcz języka. To nie jest styl pisania, który akceptuję.

Po lekturze zbiorku nabrałam mimo wszystko ochoty, aby odświeżyć sobie opowiadania Iwaszkiewicza ("Panny z Wilka" oraz "Brzezinę") a także "Dżumę" Alberta Camusa (przywiozłam już nawet stary egzemplarz z domu rodzinnego!).

Moja ocena: 2/6

autor: Eustachy Rylski 
tytuł: Po śniadaniu
wydawnictwo: Wielka Litera
liczba stron: 168


Cassandra Clare - Miasto Kości (cykl Dary Anioła #1)

Cassandra Clare - Miasto Kości (cykl Dary Anioła #1)


Dawno nie czytałam dobrej młodzieżowej fantasy, oj dawno! A wzięty od niechcenia z biblioteki pierwszy tom cyklu Dary Anioła okazał się być wyjątkowo przyjemną i lekką lekturą a co najważniejsze - narobił mi niezłego apetytu na dalsze tomy serii.

Akcja skupia się wokół nastoletniej Clary, której matka ginie w dziwnych okolicznościach. Clary próbując odnaleźć zaginioną rodzicielkę trafia na tzw. Nocnych Łowców, którzy chronią świat przed demonami, wampirami i innymi groźnymi stworzeniami z innych wymiarów. Z ich pomocą stopniowo odkrywa rodzinne tajemnice oraz swoje przeznaczenie.

To bardzo zwięzły opis fabuły ale nie chciałabym niczego spojlerować. Możecie mi wierzyć na słowo, że dzieje się tu tyle, że raczej nie powinniście się nudzić. Praktycznie każdy rozdział przynosi jakąś nową informację, zmienia postać rzeczy, zmusza do spojrzenia na to, co działo się do tej pory z innej perspektywy. A na koniec autorka serwuje nam taki twist, że nawet mnie - czytelniczce, którą naprawdę mało co zaskakuje - szczęka opadła do samej podłogi.

Pod względem klimatu książka Cassandry Clare szalenie wręcz kojarzyła mi się z moim ukochanym serialem z czasów nastoletnich - "Buffy postrach wampirów" (byłam psychofanką 😜). Nie wiem, czy autorka w jakikolwiek sposób inspirowała się światem przedstawionym w tym serialu ale były momenty, kiedy wręcz nie mogłam się odpędzić od skojarzeń z w/w serialem.

Bransoletka oraz t-shirt na poprzednim zdjęciu to wygrana w konkursie

Wady? W moim odczuciu tylko jedna: zbyt długie i nic nie wnoszące do akcji dialogi pomiędzy bohaterami. Ale zaznaczam, że jako 35-latka nie jestem targetem tej powieści i flirty i przekomarzania bohaterów zwyczajnie mnie nudziły. Podejrzewam, że nastolatki czy młode studentki lepiej się odnajdą w tych klimatach. W moim wieku nieco inaczej patrzy się na miłość i związki (także w literaturze!).

Serialu na podstawie cyklu nie oglądałam i nie zamierzam. Dobór aktorów skutecznie mnie odstrasza.

P.S. I na litość boską! Czy ktoś mógłby wydać tę serię w Polsce z mniej ohydnymi okładkami?!

Moja ocena: 5/6

autor: Cassandra Clare 
tytuł: Miasto Kości (cykl Dary Anioła #1)
tytuł oryginału: City of Bones
tłumaczenie: Anna Reszka
wydawnictwo: MAG
liczba stron: 508
Podsumowanie maja i czerwca

Podsumowanie maja i czerwca


Już zapewne zdążyliście się domyślić, że cisza na blogu spowodowana jest brakiem czasu - ale tylko na pisanie bo czytać staram się zawsze i wszędzie. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy udało mi się skończyć tylko dwie książki, mam zaczętych kilka innych. Na urlopie też nie było kiedy czytać - wiem, wiem, większość książkoholików kiwa teraz ze zdziwieniem głową. Jak to? Przecież urlop jest właśnie czasem największego nadrabiania czytelniczych zaległości! Otóż nie u mnie. Urlop spędzam aktywnie - chodzę po górach. Wychodzimy z kwatery raniutko by wrócić do niej dopiero wieczorem, zmęczenie jest często tak duże, że sił starcza już tylko na prysznic i ewentualnie jeden odcinek serialu lub film.
Ale muszę przyznać, że marzy mi się choć kilka dni wolnych,  które będę mogła spędzić po prostu w domu z książką w ręku. Tęsknię do takiego wypoczynku.

W maju przeczytałam cztery książki i wysłuchałam jednego audiobooka:
1. Adina Grigore "Szczęśliwa skóra"
2. Kathy Page "Paradise and elsewhere"
3. Robert Seethaler "Ein ganzes Leben / Całe życie"
4. Marie Kondo "Tokimeki. Magia sprzątania w praktyce"
5. David Allen "Getting Things Done czyli sztuka bezstresowej efektywności" 

To bardzo dobry wynik jak na mnie!
W czerwcu natomiast skończyłam tylko dwie książki - jedną przed urlopem, drugą po. Recenzji nie zdążyłam jeszcze napisać, pojawią się one w lipcu.

1. Cassandra Clare "Miasto Kości"
2. Eustachy Rylski "Po śniadaniu"


Pod względem filmowym maj zakończyłam z wynikiem zerowym, za to w czerwcu na urlopie obejrzałam trzy filmy. Jeden okazał się totalnym gniotem, dwa były mocno średnie.
Nie jestem jakąś szczególną fanką komiksowych bohaterów (wyjątkiem jest Batman!), oglądam te filmy dla czystej rozrywki ale chwalony przez recenzentów "Logan: Wolverine" (reż. James Mangold) wynudził mnie strasznie. Tak, starość byłych superbohaterów jest bardzo ludzka: trudna, bolesna i upierdliwa. I niestety nudna. "Wielki Mur" (reż. Yimou Zhang) też nie zrobił na mnie większego wrażenia ale dostarczył na tyle dość przyzwoitej akcji, że nie musiałam przysypiać. Totalnym gniotem okazał się natomiast film "X-Men: Apocalypse" (reż. Bryan Mangold) i jest to pierwszy w tym roku kandydat do miana gniota roku. Jest to film tak głupi, że musiałam go sobie podzielić na dwa seanse, nie szło tego obejrzeć za jednym posiedzeniem. Bzdurna fabuła, dialogi rodem z meksykańskiej telenoweli i akcent polski wywołujący gest zwany facepalmem. Nie, nie, nie. NIE. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger