Agnieszka Lingas-Łoniewska - Łatwopalni
Już nie pamiętam na czyim blogu przeczytałam recenzję jednej z powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej ale zapamiętałam wtedy to nazwisko i polowałam na nie w bibliotece. Autorka musiała cieszyć się wtedy sporą popularnością, bo jej książki zawsze były wypożyczone. W końcu jednak udało mi się jedną z nich zdobyć - trafiło na "Łatwopalnych".
Do małego miasteczka na Dolnym Śląsku przyjeżdża Jarek Minc, mężczyzna mocno pokiereszowany przez życie. Pewien wypadek sprzed lat sprawił, że Jarek nie może zaznać spokoju, nie potrafi sobie wybaczyć i wciąż ucieka. Przez przypadek spotyka Monikę, nauczycielkę, której brakuje wiary w siebie i którą podobnie jak jej ulubioną bohaterkę literacką Joannę Stirling dusi małomiasteczkowy konwenans. To spotkanie naznaczy ich oboje - zrodzi się miłość, która będzie musiała stawić czoła wielu przeciwnościom. Tylko czy będzie w stanie?
No cóż... Bardzo narzekałam swego czasu na prozę pani Katarzyny Michalak i z wielką przykrością muszę odnotować, że Agnieszka Lingas-Łoniewska gra w tej samej lidze. Nie jest może AŻ tak źle ale na pewno jest ŹLE i to bardzo. Powieść napisana jest w mocno łzawym stylu z dużą ilością wykrzykników a jak dodamy do tego dialogi a la kiepski harlequin i pomysł na fabułę rodem z meksykańskiej telenoweli to otrzymujemy coś absolutnie ciężkostrawnego, zwłaszcza dla czytelnika myślącego. Książka zawiera także swój soundtrack, muzyczną playlistę z utworami przypisanymi do każdego z rozdziałów jako ich tło i dopełnienie. Pomysł ten wydał mi się potwornie kiczowaty.
Egzemplarz biblioteczny z autografem |
Zresztą, czego ja tak właściwie mogłam oczekiwać? Już niektóre tytuły powieści pani Agnieszki powinny dać mi do myślenia ("Jesteś moja dzikusko", "Boys from Hell") a fakt, że autorka określa się jako #DilerkaEmocji spowodować dziki wrzask przerażenia i skierowanie mych kroków jak najdalej od bibliotecznej półki z jej twórczością...
W 2013 „Łatwopalni“ zostali wyróżnieni w plebiscycie portalu Granice.pl jako najlepsza książka na Jesień 2013. Nie wiem, jaką prozę lubią czytać osoby, które głosowały na tę pozycję ale najwidoczniej preferują literaturę głupiutką i przyprawiającą o jeszcze większą depresję (jakby jesienny spleen sam w sobie był za mało przygnębiający...). Zupełnie nie rozumiem tego wyboru, zwłaszcza że ja w smutne i ponure dni wolę sięgać po książki tętniące życiem i przypominające o pięknie świata (vide Lucy Maud Montgomery) zamiast jeszcze bardziej dołować się głupimi bohaterami i ich jeszcze głupszymi zachowaniami.
"Łatwopalni" są pierwszą częścią trylogii ale nie mam ochoty poznać dalszych losów jej bohaterów. W ogóle nie mam ochoty sięgać po pozostałe powieści z dorobku pani Lingas-Łoniewskiej. Wyjątek zrobię jedynie dla serii 'Szukaj mnie wśród lawendy', która interesowała mnie od momentu ukazania się na rynku. Choć po lekturze "Łatwopalnych" nie spodziewam się niczego dobrego...
Moja ocena: 1/6
autor: Agnieszka Lingas Łoniewska
tytuł: Łatwopalni
wydawnictwo: Filia
liczba stron: 276
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz