Jacques-Pierre Amette - Kochanka Brechta

Jacques-Pierre Amette - Kochanka Brechta


Ponieważ zgłosiłam swój udział w wyzwaniu czytelniczym Nagrody Literackie wypadałoby wreszcie zrecenzować jedyną przeczytaną przeze mnie książkę w ramach tej akcji czyli "Kochankę Brechta", za którą Jacques-Pierre Amette zdobył w 2003r. nagrodę Goncourtów.

Nie przepadam za literaturą francuską; zresztą nigdy nie ukrywałam swojej niechęci do wszystkiego, co francuskie. Po Ametta sięgnęłam z prostej przyczyny - od dawna zalegał nieprzeczytany na półce no i - jak sam tytuł wskazuje - ma coś wspólnego z Niemcami a tych - czego też nigdy nie ukrywałam ;-) - kocham miłością ślepą i bezgraniczną ;-)

"Kochanka Brechta" to niewielkich rozmiarów powieść, której akcja osadzona jest w ciągu kilku lat od momentu powrotu Bertolta Brechta do Niemiec (a konkretnie do Berlina Wschodniego) do jego śmierci. Główną bohaterką jest Maria Eich, początkująca aktorka, która ze względu na niechlubną nazistowską przeszłość swojego męża i ojca zostaje zmuszona przez Stasi do donoszenia na Brechta, którego tajne służby niemieckie podejrzewają o komunistyczną działalność. Maria bojąc się o dobro swej kilkuletniej córeczki przebywającej w Berlinie Zachodnim u babci, zgadza się zostać kochanką słynnego dramaturga i szpiegować każdy jego krok. W tle mamy również rodzące się uczucie między Marią a jednym z funkcjonariuszy Stasi ale na pierwszy plan i tak wysuwa działalność społeczno-artystyczna Brechta i jego Berliner Ensemble.

Niestety powieść dosyć mocno mnie rozczarowała. Jacques-Pierre Amette jest uważany za wybitnego znawcę literatury niemieckiej a w szczególności twórczości Bertolta Brechta (choć tu źródła informacji nie zawsze są zgodne - gdzieniegdzie zamiast Brechta pojawiało się np. nazwisko Friedricha Hölderlina). Ta informacja powoduje, że moje oczekiwania wobec książki, której tematyka jest konikiem autora, są duże - WYBITNY znawca (który na dodatek jest także i pisarzem, więc talent ku temu ma a przynajmniej ma z założenia) powinien stworzyć dzieło bogate w szczegóły dotyczące życia i twórczości swego idola, pełne opisów najważniejszych dzieł, ich znaczenia, wymowy czy recepcji; dzieło będące odpowiedzią na pytanie czemu właśnie Brecht a nie kto inny, co takiego fascynującego jest w tym pisarzu, że warto go znać i sięgać po jego dzieła. Tymczasem to, co dostajemy na 200 stronach powieści Ametta to nudny opis poglądów Brechta doprawiony jeszcze nudniejszym życiem prywatnym tytułowej kochanki.

Powieść nie ma absolutnie żadnej siły przyciągania, nie wzbudza w czytelniku ciekawości, co będzie dalej, nie sprawia, że po przeczytaniu kilkunastu stron nie chcemy odłożyć książki, by zrobić sobie przerwę. Maria jest postacią papierową i bezpłciową, jej los zupełnie nie wzbudził mojego zainteresowania. Na dodatek Bertolt Brecht od strony prywatnej przedstawiony jest wyłącznie jako obleśny dziad-seksoholik w niemodnym kaszkiecie, traktujący kobiety wyłącznie jak obiekty służące wyładowaniu jego seksualnych frustracji. Powstaje więc pytanie: czy po tak odpychającym obrazie Brechta czytelnik Ametta sięgnie po dzieła jednego z najważniejszych niemieckich pisarzy? Wydaje mi się, że nie, więc po co powstała ta książka? Co Amette - wybitny znawca twórczości Bertolta Brechta - chciał nam powiedzieć w swym dziele?

Jest to powieść przeciętna do bólu i od chwili jej skończenia zachodzę w głowę, z jakiego powodu Amette został uhonorowany chyba najważniejszą nagrodą we francuskim świecie literackim właśnie za "Kochankę Brechta". Nagroda Goncourtów nigdy nie miała dla mnie znaczenia, nigdy też nie uważałam literatury francuskiej za godną uwagi (wyjątek stanowi klasyka!!!) i chyba tak już niestety pozostanie.

I na koniec jeszcze jedna uwaga - nigdy nie fascynowałam się Brechtam, znam jego twórczość na tyle na ile każdy szanujący się germanista znać powinien i nie miałam problemów ze zrozumieniem jego koncepcji w "Kochance Brechta", jednak wydaje mi się, że twórczość tego pisarza jest na tyle mocno społecznie zaangażowana, że osoby słabo orientujące się w ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej Niemiec oraz w życiorysie i poglądach Brechta powinny się z nimi przed przystąpieniem do lektury choć w minimalnym stopniu zapoznać.

Pomysł na powieść - świetny, sposób wykorzystania - mizerny. Szkoda.

Moja ocena: 2,5/6

autor: Jacques-Pierre Amette
tytuł: Kochanka Brechta
tytuł oryginału: La Maitresse de Brecht
tłumaczenie: Anna Węgrzyn
wydawnictwo: Świat Książki
liczba stron: 208
Susan Minot - Wieczór

Susan Minot - Wieczór


No cóż... długo się zabierałam za tę recenzję, bo szczerze powiedziawszy nie bardzo wiem, co mam o tej książce myśleć a co za tym idzie - co o niej napisać. Odstała swoje na półce (a raczej odleżała na wielkim stosie na podłodze) i kiedy wreszcie doczekała się moich zachłannie sięgających po nią dłoni, po przeczytaniu kilkunastu stron okazało się, że nadal będzie leżeć na stosie, tym razem jednak przy łóżku, wśród książek, które aktualnie podczytuję. Dlaczego? Bo czytając ją albo ziewałam z nudów albo irytowałam się z powodu głupiutkiej bohaterki.

Nie ukrywam, że czytałam recenzje tej powieści na innych blogach a także wypowiedzi na jej temat na forum - w 99% są jak najbardziej pozytywne. Byłam więc nieco zaskoczona i rozczarowana dostając do rąk nie to, czego się spodziewałam.

Jest to powieść ukazująca ostatnie dni życia chorej na raka Ann Lord, która ze spokojem czekając na śmierć wspomina swą największą miłość z lat młodości. Będąc dwudziestoparoletnią dziewczyną poznała na ślubie swojej przyjaciółki tajemniczego Harrisa Ardena, w którym natychmiast, nieomal ślepo jak nastolatka, się zakochała. Ich romans trwał zaledwie kilka dni i skończył się wraz z odjazdem gości weselnych, ale w pamięci Ann już na zawsze pozostały wspólnie spędzone wtedy chwile.

Opis fabuły wydaje się być ciekawy (szczególnie jeśli ktoś ma ochotę na powieść o niekoniecznie szczęśliwej miłości - a ja taką ochotę miałam). W czym więc tkwi problem? Ano w głównej mierze w tym, że wielbiony kochanek wcale na tę miłość i uwielbienie nie zasługiwał. Do szału doprowadzały mnie opisy wpatrzonej w Harrisa jak w obrazek Ann, która ślepa i głucha na wszystko jak po raz pierwszy zakochana nastolatka wzdychała do swego półboga, patrzącego na zakochaną w nim dziewczynę przez pryzmat swych popędów seksualnych i najzwyczajniej w świecie wykorzystującego sytuację. Arden doskonale zdawał sobie sprawę z wrażenia, jakie robi na kobietach a skoro znalazła się chętna na igraszki we dwoje, to czemu nie skorzystać z okazji? Ani przez moment nie wierzyłam w zapewnienia Harrisa o miłości do Ann i dziwiłam się, że ona - mająca już przecież kilka związków za sobą - dała się tak zaślepić.

Ale nie tylko kwestia naiwności głównej bohaterki przeszkadzała mi w czerpaniu przyjemności z lektury. Jest w niej zbyt dużo bohaterów, którzy pałętają się gdzieś między rozdziałami ale z ich obecności (poza zamieszaniem w głowie czytelnika) nic nie wynika. Mylili mi się goście weselni oraz (dorosłe już) dzieci chorej Ann, które zjechały do domu matki, by czuwać przy niej w ostatnich chwilach jej życia. Nic nie zapamiętałam z ich rozmów, poza ogólnym wrażeniem, że nie wiedzą w jaki sposób traktować matkę majaczącą w chorobie. Goście weselni przebiegają mi przed oczami jak kolorowe kukiełki na karuzeli, tworzą jedną barwną całość, nie pamiętam ani ich imion ani sytuacji związanych z poszczególnymi osobami.

Mocno irytowała mnie też pewna maniera pani Minot w sposobie narracji. Uwielbiam książki, w których mamy do czynienia z dwoma płaszczyznami czasowymi - ale lubię kiedy one bezboleśnie się przeplatają, kiedy czytelnik niekiedy sam musi się domyślić, czy akcja w danym momencie dzieje się w teraźniejszości czy np. w przeszłości. Tutaj autorka dosłownie za każdym razem, kiedy zmienia perspektywę czasową, nachalnie informuje o tym czytelnika już w pierwszym zdaniu, dodając, że to powiedziała Ann Grant (czyli młoda, niezamężna Ann) a to Ann Lord (czyli schorowana i czekająca na śmierć, 65-letnia Ann). Nie lubię kiedy czytelnik traktowany jest jak idiota, który nie potrafi się sam domyślić w jakiej płaszczyźnie czasowej się właśnie znajduje, tym bardziej że w "Wieczorze" każda taka zmiana rozpoczyna się nowym akapitem.

A jednak mimo wszystko - ku własnemu zaskoczeniu - miło tę powieść wspominam. Bo oczywiście ma ona też swoje plusy. Podobały mi się zmiany nastroju wywołane odmienną narracją przy zmianach płaszczyzn czasowych; szczególnie mam tu na myśli półsenne, jakby impresjonistyczne opisy postrzegania rzeczywistości przez umierającą Ann, dla której np. biała pościel układa się w żagle łodzi lub spienione fale, wywołując wspomnienia z przeszłości. Nie ukrywam, że i osadzenie akcji z przeszłości w połowie lat 50-tych miało dla mnie, miłośniczki tamtej epoki, dużo uroku i czaru. A i po początkowych trudnościach z lekturą, drugą połowę książki przeczytałam już z większą przyjemnością a co za tym idzie - także znacznie szybciej.

Widziałam także film na podstawie powieści - oceniam go jako średni. W kilku kwestiach sporo różni się od książki, którą jednak uważam za bardziej interesującą.

Nie mogłam się zdecydować, jaką ocenę mam wystawić powieści Susan Minot. Ta czwórka jest ciut zawyżona, ale 3,5 z kolei wydało mi się oceną zbyt niską, więc niech będzie 4 :)

Moja ocena: 4/6

autor: Susan Minot
tytuł: Wieczór
tytuł oryginału: Evening
tłumaczenie: Ewa Świerżewska
wydawnictwo: Świat Ksiązki 
liczba stron: 272


Izabela Szolc - Naga

Izabela Szolc - Naga


To moje drugie spotkanie z twórczością Izabeli Szolc, tym razem jak najbardziej udane. Jej pseudo-kryminalna powiastka "Cichy zabójca" zupełnie nie przypadła mi do gustu, za to "Nagą" z przyjemnością pochłonęłam w ciągu kilku dni.

Jest to zbiór 10 opowiadań o kobietach i kobiecości ale kobiecości w jakże odmiennym znaczeniu od tego, z którym spotykamy się na co dzień. Kobiecość kojarzy się nam z czymś pięknym, przyjemnym, lekkim i powabnym, tymczasem Szolc zwraca naszą uwagę na ten drugi, mroczniejszy aspekt bycia kobietą - obnaża swoje bohaterki ukazując je w trudnych bądź przełomowych dla nich momentach, zagląda głęboko w ich dusze i serca w poszukiwaniu strachu, żalu, złości, nienawiści, słabości, samotności.

Mamy w tym zbiorze ciekawą paletę postaci kobiecych - żonę, która po latach dowiaduje się, że jej mąż ma dziecko jeszcze ze związku sprzed małżeństwa, kobietę w homoseksualnym związku, bojącą się o życie swej partnerki alpinistki, rozterki ciężarnej, historię dziewczyny zgwałconej w akademiku, kobietę wybierającą się lada moment na zabieg usunięcia ciąży, zakonnicę oddaną Bogu, narkomankę romansującą z własnym nauczycielem czy transseksualistę - kobietę urodzoną w ciele mężczyzny.

Wszystkie te historie obnażają kobiecą duszę, sięgają głęboko do pokładów strachu, samotności i poczucia niezrozumienia. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwa opowiadania: napisany w formie listu do matki "Pępek", w którym bohaterka wylewa cały swój żal do matki, przez którą nigdy nie czuła się kochaną i akceptowaną. To zdecydowanie toksyczna relacja, gdzie samotnie wychowująca (niechciane?) dziecko matka znęca się nad nim i nie okazuje żadnych matczynych uczuć. Bohaterka sama będąc w ciąży boi się, że będzie dla swojego dziecka taką samą matką-potworem jak kiedyś jej własna rodzicielka była w stosunku do niej. Drugim opowiadaniem, które mnie ujęło, to wykorzystująca fragmenty "Dziennika żałoby" Marii Curie-Skłodowskiej relacja słynnej pani naukowiec po śmierci jej ukochanego męża Piotra. Skłodowska zwraca się tu bezpośrednio do zmarłego męża wspominając wspólnie spędzone lata, zarówno dobre jak i te gorsze chwile. To quasi spowiedź, która chwyta za serce.

Czytając ten tomik pomyślałam, że dobrze by było polecić go mężczyznom, ale po dłuższym zastanowieniu zaczęłam mieć wątpliwości, czy płeć brzydka będzie w stanie naprawdę zrozumieć uczucia targające bohaterkami tych opowiadań. Często się mówi, że kobiety mają o wiele bardziej skomplikowaną naturę od mężczyzn i chyba jest to prawda. "Naga" jest zbiorem zdecydowanie kobiecym i dlatego też polecam ją przede wszystkim paniom - warto zapoznać się z tą drugą, ciemniejszą stroną naszej kobiecości.

Moja ocena: 4,5/6

autor: Izabela Szolc
tytuł: Naga
wydawnictwo: Amea
liczba stron: 156

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger