Ota Pavel - Śmierć pięknych saren (audiobook)

Ota Pavel - Śmierć pięknych saren (audiobook)



Robiąc niedawno porządek w starych gazetach trafiłam na recenzję jednej z książek Oty Pavla, w której recenzent zachwycał się najsłynniejszym utworem wyżej wymienionego czeskiego pisarza twierdząc, że to najbardziej antydepresyjna książka świata. Kupuje ją ponoć w ilościach hurtowych i rozdaje znajomym z różnych okazji. Uważa, że to książka, która potrafi zarazić radością czytania, dlatego też poleca ją tym, którzy za czytaniem nie przepadają.
Niemal natychmiast odpaliłam audiobooka.

"Śmierć pięknych saren" to zbiór autobiograficznych opowiadań, spisanych jako forma terapii po zdiagnozowaniu u autora zaburzeń psychicznych. Pavel wspomina swoje lata dzieciństwa i młodości, szczególny nacisk kładąc na postać ojca, handlarza sprzętem gospodarstwa domowego, wiecznie usiłującego zrobić interes życia.

Opowiadania nacechowane są często groteskowym humorem ale także melancholią, tęsknotą za minionymi latami.

Nie ujęła mnie ta proza. Owszem, bardzo miło się ją słuchało ale to absolutnie nie jest ten rodzaj literatury, który porusza ukryte struny w mym sercu. Nie polecałabym tej książki osobom nie lubiącym czytać. Nie uważam, że to najbardziej antydepresyjna proza świata. Wręcz przeciwnie, pozostawiła mnie z uczuciem smutku i przykrą refleksją, że to nie jest świat dla dobrych i poczciwych ludzi.

Moja ocena: 3,5/6

autor: Ota Pavel
tytuł: Śmierć pięknych saren 
wydawnictwo: Zakład Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku Niewidomych 
czyta: Ryszard Nadrowski 



Jesienne nowości w moim księgozbiorze

Jesienne nowości w moim księgozbiorze

Jednym z moich tegorocznych odkryć jeśli chodzi o wydawnictwa jest bydgoskie Genius Creations. Tak bardzo odpowiada mi tematyka ich książek, że postanowiłam przeczytać wszystko, co do tej pory wydali. Poza tym często mają naprawdę świetne promocje w swojej księgarni internetowej, czego efektem są zdjęcia poniżej:




Poznawanie oferty wydawnictwa zaczęłam od sympatycznego "Redlum" (recenzja), jestem w trakcie bardzo dobrej "Wyspy Mgieł" a w nowym roku mam nadzieję przeczytać przynajmniej połowę z wyżej pokazanych nabytków. I oczywiście powiększać swój księgozbiór o kolejne propozycje wydawnictwa!

Kolejne nabytki należą do kategorii 'egzotycznej'. Chciałabym w przyszłym roku mocniej skupić się na poznawaniu (na razie niestety tylko literacko) krajów z kontynentu azjatyckiego (szczególnie Bliskiego Wschodu). Ciągnie mnie ostatnio w te rejony, nawet przytargałam z biblioteki interesująco zapowiadającą się książkę na temat życia w Pakistanie.
Poza tym nadal zgłębiam temat Ajurwedy oraz Pięciu Przemian a pięknie wydaną książkę Karoliny i Macieja Szaciłłów będę wam wkrótce bardzo polecać!



Ostatni stosik to ogólnie rzecz biorąc fantastyka. Na wydanie w Polsce "Nibynocy" czekałam z wypiekami na policzkach. Zaczęłam ją czytać w pierwszym kwartale roku po angielsku i wpadłam w zachwyt ale postanowiłam odłożyć lekturę jak tylko doszła do mnie informacja o planowanym polskim tłumaczeniu. Polska premiera w okolicy moich imienin była doskonałym pretekstem do zrobienia sobie prezentu książkowego.
"Dożywocie" Marty Kisiel to kolejny zachwyt (słucham teraz audiobooka) ale na razie cicho sza, peany pochwalne będą w grudniowej recenzji.
Dwie pozostałe książki to łupy wygrzebane na wyprzedaży w hipermarkecie: "Kamienna ćma" do kolekcji (Uczta Wyobraźni) a Jay Kristoff wiadomo - po zachwycie Nibynocą stwierdziłam, że warto poznać i inne jego dzieła.


Coleen Hoover - November 9

Coleen Hoover - November 9


Tyle zawsze narzekam na prozę z gatunku young adult, że głupia, że kiepsko napisana, że bez większej merytorycznej wartości a tu proszę - w końcu trafiam na książkę, która naprawdę mi się podoba i do niewielu rzeczy tak właściwie mogę się przyczepić.

9. listopada życie Fallon zmieniło się o 180 stopni. To dzień, w którym ledwo uszła z życiem z pożaru w domu jej ojca, słynnego aktora. Blizny pokrywające niemal całą połowę ciała bohaterki przekreślają jej marzenia o karierze aktorskiej i utrudniają normalne relacje z rówieśnikami. Fallon wstydzi się tego, jak wygląda a całe zgorzknienie wylewa na ojca, którego wini za wypadek. W rocznicę wypadku, podczas kłótni z ojcem w restauracji niespodziewanie przysiada się do ich stolika nieznany chłopak. Ben wydaje się być oburzony tym, jak ojciec traktuje własną córkę i postanawia udawać chłopaka Fallon, aby dać jej ojcu prztyczka w nos. Między Fallon a Benem rodzi się dziwne uczucie, coś pomiędzy przyjaźnią a fascynacją. Ponieważ dziewczyna przeprowadza się na drugi koniec Stanów, oboje zawierają umowę, że będą się spotykać raz do roku 9.listopada a w pozostałe dni nie będą się ze sobą kontaktować. W tym momencie fabuła rozszczepia się i jest prowadzona dwutorowo: w rzeczywistości i w powieści, którą pisze Ben. Wątki splatają się ze sobą a im bliżej końca, tym coraz bardziej zszokowany czytelnik nie może uwierzyć, jak bardzo powiązane są losy tych dwojga.

Zacznę może od jedynego zarzutu, jaki mam wobec tej historii. Siła uczuć pomiędzy tym dwojgiem wydaje mi się mało prawdopodobna. Widzą się tylko raz w roku przez kilka godzin, w pozostałe dni nie kontaktują się ze sobą w żaden sposób, żyją własnym życiem, nie są parą sensu stricte, więc umawiają się z innymi a mimo to każdego 9.listopada wybucha między nimi wulkan miłości i pożądania (tak, sporo tu seksu). Jestem w stanie zrozumieć taką fascynację jako jednorazowy akt ale po dwóch, trzech latach siła takiego 'uczucia' powinna naturalnie opaść albo w ogóle zniknąć. Weźmy dla przykładu związki, w których jeden z partnerów wyjeżdża do pracy zagranicę. Wiecie dlaczego większość takich związków się rozpada? Bo brakuje stałego kontaktu - przede wszystkim fizycznego (nie mam tu na myśli wyłącznie seksu). On lub ona czuje się coraz bardziej samotny/a, uczucie do partnera po prostu gdzieś znika. Nie rozumiem więc tej ciągle żywej fascynacji pomiędzy Fallon a Benem.

Pomijając ten fakt, na który jestem skłonna przymknąć oko (w końcu to powieść dla starszych nastolatek i młodych studentek, które zazwyczaj są spragnione takich treści), powieść podobała mi się pod wieloma względami. Po pierwsze mamy tutaj bohaterkę, która nie jest pięknością a ciało w połowie pokryte bliznami czyni ją osobą niepewną siebie, zakompleksioną a przede wszystkim rezonującą z czytelniczkami, które mogą się z nią pod wieloma względami identyfikować (w końcu która młoda kobieta uważa się za nieskazitelnie piękną?).
Po drugie bardzo popieram w literaturze miłość pomiędzy nieidealnymi bohaterami. Wydaje mi się bardziej ludzka, prawdziwa. A sposób, w jaki Ben patrzy na ciało Fallon, w jaki ją dotyka i całuje ma szansę obudzić w wielu zakompleksionych dziewczynach nadzieję, że i one bez względu na to, jak wyglądają, zasługują na takie spojrzenia i taki dotyk.
A po trzecie to jest naprawdę dobrze napisana historia, z sensownymi dialogami (och, dialogi w większości powieści young adult to dla mnie horror), ciekawym pomysłem na fabułę oraz tajemnicą w tle. A pod koniec powieści, kiedy wychodzą na jaw pewne fakty, szczęka opada z wrażenia a na policzki wyskakuje rumieniec wywołany gorączkowym przerzucaniem stron i chłonięciem tekstu, byle dowiedzieć się jak to się wszystko skończy...

Tak, podobało mi się. Tak, chcę przeczytać więcej książek Collen Hoover.

Moja ocena: 5/6

autor: Coleen Hoover 
tytuł: November 9
tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
wydawnictwo: Otwarte 
liczba stron: 336
Katarzyna Rupiewicz - Redlum (audiobook)

Katarzyna Rupiewicz - Redlum (audiobook)


Wydawnictwo Genius Creations to moje ostatnie odkrycie literackie. Niemal wszystkie wydane przez nich książki zachęcają opisem fabuły do zanurzenia się w ich świecie, co też postanowiłam uczynić i na początek nabyłam 17 pozycji, które będą mi umilać jesienne i zimowe wieczory. W planach mam przeczytanie wszystkiego co wyszło ze stajni GC.

Na pierwszy ogień poszła debiutancka powieść Katarzyny Rupiewicz w formie audiobooka (zaczęłam słuchać jeszcze zanim zrobiłam zakupy w księgarni wydawnictwa).

Redlum to nazwa miasteczka otoczonego wielkim murem, wybudowanego aby uniemożliwić zamieszkującym miasto potworom wydostanie się poza jego granice. Żyją tu potwory najróżniejszej maści: wampiry, sukkuby, czarownice, tytani, dzieci Lilith, elfy, krasnoludy i co wam jeszcze wyobraźnia podpowie. Głównym bohaterem jest Słodki - istota niewiadomego pochodzenia (wraz z rozwojem wydarzeń będziemy odkrywać, kim tak naprawdę jest), która po usunięciu jej ze stanowiska dozorcy w szkole magii za nieuprawnione używanie zaklęć, trafia pod skrzydła miejscowego karczmarza. A jak głosi pewne stare porzekadło: 'najbardziej epickie przygody zawsze rozpoczynają się w karczmie' trafiamy w sam środek życia miasteczka i wraz ze Słodkim, który niebawem zostaje karczmarzem, uczestniczymy w mniej lub bardziej groźnych wydarzeniach. Każdy rozdział to nowa historia i nowy bohater na scenie a wszystko spięte jest postacią Słodkiego i tajemnic wokół jego osoby.
 
Moja przygoda z wydawnictwem Genius Creations zaczęła się naprawdę dobrze. "Redlum" to wciągająca opowieść łącząca strach i tajemnice z czarnym humorem a jak dodamy do tego oryginalne miejsce akcji oraz sympatycznych bohaterów, to otrzymamy naprawdę fajne czytadło (albo "słuchadło" jeśli tak jak ja wybierzecie formę audiobooka). Ale "Redlum" ma do zaoferowania coś więcej niż tylko czystą rozrywkę - to także opowieść o byciu odmieńcem, niechęci do tego, czego nie rozumiemy oraz o trudnej do przełknięcia prawdzie, że czasami potwory mają znaczniej bardziej ludzką twarz niżbyśmy chcieli przyznać a największymi potworami okazują się być ludzie.

Słuchanie audiobooka w interpretacji pana Wojciecha Masiaka to czysta przyjemność. Świetna barwa, dykcja i oczywiście interpretacja. 

P.S. Nie dotarłam wprawdzie do takiej informacji ale czytając tytuł powieści wspak doszłam do wniosku, że autorka musiała być chyba fanką serialu "Z archiwum X" 😉

Moja ocena: 4,5/6

autor: Katarzyna Rupiewicz
tytuł: Redlum
wydawnictwo: Genius Creations 
czas trwania: 8h20min



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger