Ewa Nowacka - Dzień, noc i pora niczyja

Ewa Nowacka - Dzień, noc i pora niczyja


Czytany przeze mnie niedawno „Heliogabal, wnuk Mezy” Ewy Nowackiej rozbudził mój apetyt na inne książki tej autorki. Jest mi ona znana głównie z mądrych i tak zwanych ‘życiowych’ powieści dla młodzieży, które czytałam będąc nastolatką. Podczas ostatniej wizyty w bibliotece uśmiechnęła się do mnie z półki niewielkich rozmiarów książeczka, w zniszczonej brązowej okładce, z pożółkłymi od starości kartkami a i tytuł wydał mi się niezwykle intrygujący i zapowiadający ciekawą lekturę – „Dzień, noc i pora niczyja”.

W sieci znalazłam natomiast taką niezbyt urodziwą okładkę jednego z nowszych wydań, wyraźnie sugerującą dla jakiej kategorii wiekowej jest przeznaczona ta powieść – a szkoda, bo to sugestia zupełnie nietrafna. „Dzień, noc i pora niczyja” jest mianowicie powieścią, po którą mogą sięgnąć również ci czytelnicy, którzy pierwsze uniesienia i nieporadne starania zrozumienia otaczającego ich świata wieku młodzieńczego mają już dawno za sobą.

„Dzień, noc i pora niczyja” jest niezwykle mądrą opowieścią o dorastaniu, o dojrzewaniu do zrozumienia trudnej historii własnej rodziny a w tym wycinka historii całego narodu. Czternastoletnia Róża zostaje zaproszona przez znajomych matki, troje ludzi w podeszłym wieku, do spędzenia u nich wakacji. Nieco zbuntowana i rozkapryszona nastolatka z dużego miasta nie jest zadowolona z perspektywy spędzenia lata w małym miasteczku, gdzie z całą pewnością zanudzi się na śmierć. Ponieważ mamie Róży bardzo zależy na tym, by córka odwiedziła starszych Państwa, dziewczynka z rezygnacją zgadza się na wyjazd. Na miejscu Róża powoli odkrywa tajemnicę związaną z dziwnym zachowaniem starszych państwa a także ich – niejasne dla niej do tej pory – powiązania z jej matką Basią. W zrozumieniu tragicznych przeżyć wojennych własnej matki pomaga Róży Marek, miejscowy chłopiec, z którym dziewczyna zaprzyjaźnia się po przyjeździe i w którym, chyba sama nie do końca tego świadoma, się podkochuje. Czas spędzony w tym pełnym tajemnic domu sprawi, że Róża wyjedzie stamtąd kompletnie odmieniona. Nie będzie to już śmiesznie zbuntowana dziewczynka a dojrzała i świadoma tego, co jest w życiu naprawdę ważne, osoba.

Nie będę zdradzać tajemnicy pochodzenia matki Róży oraz powodów, dla których zawdzięcza ona tym starszym ludziom, jak sama mówi, dosłownie wszystko, choć jestem pewna, że dla większości czytelników od samego początku będzie to jasne.

Narzekam ostatnio dużo na wydawane masowo głupiutkie powiastki dla młodzieży (najczęściej tzw. paranormal romance), które oprócz skomplikowanej historii miłosnej (często niemożliwej do spełnienia) i wartkiej akcji (choć akurat w tym przypadku zdarzają się powieści nudne jak flaki z olejem) nie mają nic do zaoferowania a żeby tego jeszcze było mało ich autorzy mają takie pojęcie o dobrym warsztacie literackim jak świnia o gwiazdach. Przykro mi, gdy pomyślę z jakim chłamem ma do czynienia współczesny młody czytelnik (wiem, wiem, mocno w tym momencie uogólniam, bo przecież można znaleźć i wartościowe pozycje, ale to kropla w morzu) ale z drugiej strony i pokolenie jest zupełnie inne, ma inne potrzeby intelektualne (albo w ogóle ich nie ma…) i – co widać po różnych listach bestsellerów – ten chłam jednak znajduje rzesze odbiorców.

Cieszę się, że ja będąc nastolatką miałam do czynienia z zupełnie inną literaturą – Siesicka, Musierowicz, Snopkiewicz, Jackiewiczowa, Fleszarowa-Muskat, Nowacka… To autorki, u których oprócz najbardziej interesującego mnie wówczas tematu miłości ;-) znajdowałam też różnorakie prawdy życiowe, wskazówki jak postępować, czym się kierować w życiu. W tych współczesnych powieściach dla nastolatek tego nie ma, ciągle tylko wampiry, wilkołaki i niewinne sierotki Marysie bez mózgu… No cóż, takie czasy.

A „Dzień, noc i porę niczyją” polecam wszystkim bez względu na wiek, bo to wspaniała i mądra opowieść!

Moja ocena: 5,5/6

autor: Ewa Nowacka
tytuł: Dzień, noc i pora niczyja
wydawca: IBIS 
liczba stron: 192
Neil Gaiman - Koralina

Neil Gaiman - Koralina



Oj, jednak lubię tego Gaimana. Choć jego powieści dla dzieci i młodzieży z racji wieku już do mnie nie przemawiają, to jednak doceniam wyobraźnię autora i przede wszystkim to, że te książki niosą ze sobą jakieś przesłanie w przeciwieństwie do powstających teraz niemalże taśmowo setek bzdurnych, pustych, źle napisanych historyjek o wampirach.

Koralina Jones przeprowadza się z rodzicami do nowego domu, który zamieszkują "dziwne typy": dwie staruszki triumfujące w dalekiej przeszłości na deskach teatru i nie mogące pogodzić się z końcem kariery oraz zdziwaczały pan Bobo twierdzący, iż posiada orkiestrę składającą się z myszy. Jednak nie są to jedyni dziwni mieszkańcy domu. Pewnego dnia Koralina odkrywa tajemnicze drzwi prowadzące do alternatywnego świata, zamieszkanego przez sobowtóry sąsiadów i rodziców Koraliny. Jak się wkrótce okaże Koralina będzie musiała stawić czoło wielu niebezpieczeństwom w tym drugim świecie i uratować zarówno swoich prawdziwych rodziców jak i siebie przed niecnymi planami 'drugiej matki'.

Nie mogę napisać, że wpadłam w zachwyt, bo nie wpadłam - jest to książka przeznaczona zdecydowanie dla młodszych czytelników i da się to odczuć podczas lektury. Powód wielu zdarzeń w ogóle nie jest tłumaczony, np. dlaczego rodzina Koraliny musiała się przeprowadzić. Ot, coś się po prostu dzieje i nie ma potrzeby składania bliższych wyjaśnień, tak ma być i już. Dla mnie konstrukcja tej powieści jest zbyt prosta, jednak pewnie młodszego czytelnika wszelkie wyjaśnienia w ogóle by nie interesowały, liczy się akcja i rosnące napięcie.

Mimo wszystko książka mi się podobała (choć jak napisałam wcześniej zachwycona nie jestem, no ale to już kwestia niedopasowania lektury do mojego wieku ;-). Jako powieść dla dzieci i młodzieży (tej młodszej) oceniam ją bardzo dobrze. Posiada ciekawą fabułę, wartką akcję i – co najważniejsze – czegoś uczy. Na przykładzie Koraliny młody czytelnik może dowiedzieć się jak pokonać strach, który często okazuje się nieuzasadniony, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, kiedy możemy liczyć tylko na siebie, własną inteligencję i pomysłowość.

Cenię Neila Gaimana za niesamowitą wyobraźnię, kreatywność i umiejętność łączenia świata rzeczywistego z tym fantastycznym. Jego powieści dla młodzieży oprócz tego, że są po prostu ciekawe i wciągające, często zawierają jakieś przesłanie, czegoś uczą, nie są pustymi historyjkami o fantastycznych stworach, jakie od niedawna zalewają polski rynek wydawniczy (głównie chodzi mi tu o bzdurne wampirze opowieści, często zahaczające o paranormal romance).

Moja ocena: 4/6

autor: Neil Gaiman
tytuł: Koralina
tytuł oryginału: Coraline
tłumaczenie: Paulina Braiter
wydawca: Wydawnictwo MAG
liczba stron: 182


Mały stosik na lato

Mały stosik na lato


Niewiele ostatnio kupuję, bo szaleję na wyprzedażach ciuchowych (tak, tak, teraz wydało się czemu tak rzadko tu bywam :-P ). Nie oznacza to jednak, że nie czytam - bo czytam i to całkiem sporo, już mi się nawet parę zaległych recenzji uzbierało. Powoli będę nadrabiać.

Tymczasem zapraszam do oglądania mini-stosiku (po kliknięciu zdjęcie się powiększy)

Lem - do kolekcji

"P.S. Kocham cię" i "Stanie się czas" to dodatki do Zwierciadła i Nowej Fantastyki

"Sezon migracji na północ" to moja czwarta już wygrana w Bluszczu

O "Baleronowej ponad wagą" możecie poczytać tutaj

A za "Ogród wiecznej wiosny" zaraz się zabieram - z opisu wynika, że to mieszanka Marqueza z Allende, więc powinna przypaść mi do gustu :)
Anna Ślęzak -Baleronowa ponad wagą

Anna Ślęzak -Baleronowa ponad wagą


Nigdy w życiu nie byłam na żadnej diecie. Fakt - nie musiałam się odchudzać, bo zawsze była ze mnie chudzina ale sprawy wagi, wyglądu itp. też nigdy specjalnie mnie nie zajmowały. W ciągu ostatniego roku przytyłam ok.10 kg i też się tym specjalnie nie przejęłam. Biorę leki, które mają wpływ na moją wagę a że najprawdopodobniej będę je przyjmować już do końca życia, to nie ma chyba sensu zawracać sobie głowę paroma fałdkami więcej. Dopóki masa mojego ciała nie przekracza stanu alarmowego (a do tego jeszcze hen daleko) w pełni akceptuję to jak wyglądam i nie myślę o żadnych dietach odchudzających, tym bardziej że lubię jeść i jestem regularnie dokarmiana przez jednego z kolegów z pracy pysznymi wypiekami jego partnerki ;-)

Książek traktujących o zmaganiach z nadprogramowymi kilogramami też nigdy nie czytałam. Ani specjalistycznych poradników ani nawet zwykłych babskich czytadełek na ten temat. Bo mnie nie interesowały.

Z dużym dystansem i nieufnością podeszłam więc do debiutu Anny Ślęzak. Spodziewałam się lekkiego czytadełka, takiego typowego 'odmóżdżacza', który przeczytam bez większego entuzjazmu i zaraz o nim zapomnę.

Jakże się myliłam!

Na blisko 200 stronach poznajemy Baleronową - sympatyczną trzydziestolatkę walczącą z nadwagą oraz dopingującego ją męża Balerona. I zanim machniecie ręką mówiąc "ale to już było" spieszę donieść, że nie jest to typowa powieść a zbiór króciutkich tekstów (felietonów?) składających się w jedną całość. Ale jak napisanych tekstów!!! Anna Ślęzak ma wybitny słuch literacki, umiejętność łączenia ze sobą słów wyciągając z nich w ten sposób drugie znaczenie i przede wszystkim ogromne poczucie humoru. Czytanie tych tekstów to sama przyjemność - są lekkie, ale nie puste. Idealne dla osób, które chcą się zrelaksować podczas lektury ale szukają czegoś z polotem.

Podobno zbiór tych tekstów składał się kiedyś na blog pani Ślęzak - nie wiem, czy autorka go zlikwidowała czy ja nie umiem go znaleźć w sieci, ale z miłą chęcią poczytałabym jeszcze o przygodach Baleronowej.

Jestem zachwycona tą uroczą książeczką - to idealna lektura na lato, do poczytania po ciężkim dniu pracy lub w przerwie na kawę. Najlepiej z ogromnym kawałkiem pysznej, kalorycznej szarlotki :)

Moja ocena: 5/6

autor: Anna Ślęzak
tytuł: Baleronowa ponad wagą
wydawnictwo: Nowy Świat
liczba stron: 200
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger