Elisabeth Rynell - Hohaj


To pierwsza przeczytana przeze mnie książka w tym roku i cieszę się, że mogę powiedzieć, że lepiej nie mogłam go rozpocząć, bo „Hohaj” to jedna z piękniejszych historii jakie dane mi było ostatnio czytać.

Elizabeth Rynell napisała powieść, w której przeplatają się dwie płaszczyzny czasowe. Główną bohaterką teraźniejszości jest bezimienna kobieta, która po nagłej śmierci męża, nie mogąc pogodzić się z bólem i tęsknotą, wyrusza w podróż przez zimne bezdroża północnej Szwecji. Próbując zrozumieć siebie samą i dogłębnie analizując związek z mężem, trafia w pewnym momencie do domu nieżyjącej Iny, bohaterki drugiej historii miłosnej, tej z przeszłości. Jest to historia o tyle piękna, co i bolesna, gdyż każdy z uczestników nosi w sobie piętno, które nie pozwala mu normalnie żyć i w pełni cieszyć się miłością drugiego człowieka. Ina żyje w odosobnieniu ze swoim kalekim i zgorzkniałym ojcem, który ją bije i gwałci, zaś Aron wędruje po świecie w poszukiwaniu odkupienia za tajemniczą zbrodnię, której się dopuścił wiele lat temu. Tych dwoje znajdzie w sobie ciepło i zrozumienie, w którym chcieliby się schronić jak w bezpiecznym domu, jednak los nie pozwoli im zupełnie wyjść z ciemności.

O czym jest ta powieść?

O pokonywaniu strachu przed miłością do drugiego człowieka, jak przed czymś kruchym i delikatnym, co za jednym nieuważnym dotknięciem rozpryśnie się na tysiąc kawałków i już nigdy nie da się poskładać. O powolnym przekraczaniu granicy tego strachu, kiedy z dziecięcym zdziwieniem obserwujemy jak wypełnia nas uczucie, którego tak się baliśmy, ale za którym w głębi duszy tęskniliśmy od zawsze.

O przemijaniu i odkrywaniu siebie na nowo, o próbach zrozumienia siebie, partnera i łączącego ich uczucia, dotarcia do sedna tej miłości. O podróży w głąb własnego serca, własnego ja w poszukiwaniu tęsknot i odkupienia.

O strachu przed naszą ciemną stroną i próbach uchronienia partnera przed brudem naszego życia. Wreszcie o wychodzeniu z ciemności ku światłu miłości.

Autorka zgrabnie wplotła w swoją powieść motyw podróży jako tej realnej, dosłownej jak i na poziomie metafizycznym. Główna bohaterka-narratorka i Aron podróżują zarówno w sensie stricto jak i w głąb siebie poszukując swego miejsca w świecie po tym, jak na skutek tragedii runęła cała rzeczywistość wokół nich.

To co przykuwa szczególną uwagę to język – niezwykle poetycki i sugestywny, silnie kontrastujący z opisywanym zimowym krajobrazem odległych szwedzkich pustkowi ale też z tragicznym i na wskroś przejmującym losem bohaterów. To właśnie język nadaje rytm tej historii i choć z jednej strony z nią kontrastuje, z drugiej wbrew pozorom ją uzupełnia.

Nie jest to powieść bez wad – bardzo słabe jest zakończenie, nagłe, nie pasujące do dotychczasowych wydarzeń i jakby pisane na siłę. Choć trzeba przyznać, że mimo iż końcowe rozdziały rozczarowują, to ostatnie zdanie autorka wbija w czytelnika jak nóż w serce, zupełnie jakby chciała byśmy do samego końca cierpieli z bohaterami, a szczególnie z Iną (to jej dotyczy zdanie), bo w końcu nie wiemy, czyje tak naprawdę jest dziecko, które w sobie nosi.

Pomimo słabej końcówki oceniam tę książkę bardzo wysoko, bo naprawdę rzadko spotykam się z literaturą pisaną tak pięknym językiem, tak bardzo trafiającym w moją wrażliwość.

Moja ocena: 6/6

autor: Elisabeth Rynell
tytuł: Hohaj
tytuł oryginału: Hohaj
tłumaczenie: Ewa Mrozek-Sadowska

wydawnictwo: słowo/obraz terytoria 
liczba stron: 198

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger