Sceny dla dorosłych czyli sztuka kochania

Bardzo się cieszę, że już w dwa miesiące od mojego pierwszego spotkania z Katarzyną Skrzynecką trafiła się okazja, by ponownie ujrzeć ją na deskach teatru. :) Wczoraj w (moim ukochanym swoją drogą) teatrze im. Stefana Jaracza wystąpiła ona bowiem wraz z Piotrem Gąsowskim, Jakubem Przebindowskim oraz Anną Oberc w gościnnym spektaklu „Sceny dla dorosłych czyli sztuka kochania”. Jest to przedstawienie o charakterze rozrywkowym, komedia na którą składa się kilka scenek rodzajowych z udziałem przedstawicieli różnych grup społecznych, zawodów czy orientacji seksualnych.


Bo to jest spektakl o seksie. O naszych lękach i pragnieniach z nim związanych. Ale broń boże nic wulgarnego! Zarówno reżyser jak i aktorzy podeszli do tematu frywolnie, z odrobiną pikanterii ale przede wszystkim z ogromnym poczuciem humoru. I to jest najmocniejsza strona tego przedstawienia. Publiczność jest zapraszana do wspólnej zabawy, aktorzy zwracają się bezpośrednio do widzów z pytaniami lub próbują nawiązać z nimi krótką, niezobowiązującą pogawędkę. Poszczególne sceny przeplatane są piosenkami w wykonaniu aktorów, które jednak trochę nie pasowały mi do całości, gdyż są to utwory które określiłabym jako ‘mające ambicje do przekazania czegoś tekstem’ a charakter przedstawienia raczej na to nie wskazuje… Być może te muzyczne przerywniki miały za zadanie uświadomić widzom, że może to i jest komedia ale należy pamiętać o tym, że podjęty w niej temat wstydu, niezrozumienia, niedopasowania jest przecież bliski tak wielu z nas, mimo iż niechętnie się do tego przyznajemy i że jest to problem, z którym trzeba walczyć, że warto oswajać swoje własne ciało, być szczerym z partnerem, pokonać wstyd i rozmawiać otwarcie także na TE tematy.

Największe owacje zebrał na końcu Piotr Gąsowski, który muszę przyznać, zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie jako aktor komediowy. W tej roli jest po prostu fantastyczny!!! Uświadomiłam sobie, że jest wielu aktorów, którzy nigdy nie są obsadzani w tzw. poważnych rolach, którym raczej nigdy nie będzie dane zagrać Hamleta i przez to są odbierani jako gorsi, mniej utalentowani aktorzy. Ja wczoraj wieczorem zrozumiałam, że robić z siebie błazna, to też jest ogromna sztuka. Wierzcie mi, że pan Piotr jest genialny w tym, co robi – w pierwszej scenie, w której gra niejakiego Ryszarda nie musiał nic mówić ani robić, wystarczyło, że wszedł na scenę a publiczność wyła ze śmiechu (i tu potwierdziło się też powiedzenie, że naprawdę wiele zależy od dobrego wejścia ;-)).


Katarzyna Skrzynecka jak zwykle zjawiskowo piękna, zmysłowa, ciepła i sympatyczna, Kuba Przebindowski wywarł na mnie neutralne wrażenie, natomiast w przypadku Anny Oberc drażniła mnie odrobinę dykcja (szczególnie podczas śpiewania – niestety przez kiepską dykcję nie byłam w stanie zrozumieć połowy śpiewanego tekstu). Ale ogóle wrażenia mam szalenie pozytywne.

Najbardziej podobała mi się scena z udziałem prezesa spółki zoo i prostytutki oraz rozmowa biznesmena ze znudzoną (i niewyżytą ;-)) małżonką. To były dwa momenty, kiedy aż popłakałam się ze śmiechu.

Muszę przyznać, że setnie się ubawiłam i myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że i reszta publiczności też. Na sali były osoby w różnym wieku, licealiści/studenci, 30- i 40-latkowie, ale i też osoby dużo starsze. I wierzcie mi, jak przyglądałam się ich twarzom podczas przerwy oraz już po zakończeniu spektaklu, to wszyscy mieli szeroki uśmiech na twarzy.


Poszłam na spektakl prosto z pracy, po bardzo ciężkim i wyczerpującym psychicznie dniu – i fantastycznie się zrelaksowałam. Nie jest to ambitne przedstawienie, które zmusza nas do przemyśleń czy wywołuje katharsis, ale jeśli macie ochotę na lekką komedię z dowcipnymi dialogami i udziałem publiczności w zabawie, to jak najbardziej polecam!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger