Sztuka kochania czyli serdeczne porachunki
Wczoraj, czyli w Walentynki, w dużej sali kinowej Łódzkiego Domu Kultury miał miejsce kameralny spektakl muzyczny z udziałem Katarzyny Skrzyneckiej i Dariusza Kordka pt. "Sztuka kochania czyli serdeczne porachunki" (reż. Jan Szurmiej). Ten króciutki, bo trwający nieco ponad godzinę spektakl przedstawia jeden wieczór z życia pewnej pary - Ewy i Tomka. A wieczór jest szczególny, bo to ich dziesiąta rocznica ślubu. Skłania to bohaterów do wspomnień - jak się poznali, jak Tomek o mały włos nie spóźnił się na własny ślub, o początkowych trudnościach finansowych, o małej kawalerce z karaluchami, o drugiej kobiecie... Po krótkich dialogach wprowadzających w sytuację następuje piosenka (do słów Jadwigi Has i muzyki m.in. Seweryna Krajewskiego). Bohaterowie podsumowują razem spędzone lata i na nowo uczą się... sztuki kochania (ale nie tej cielesnej ;))
Poszłam na to przedstawienie tylko i wyłącznie ze względu na Kasię Skrzynecką. Uwielbiam ją jako wokalistkę i jako człowieka - cenię jej pogodę ducha, ogromne poczucie humoru, wewnętrzne ciepło i serdeczność. Nigdy nie było mi dane zobaczyć jej na żywo, więc kiedy nadarzyła się okazja, by ją nie tyle zobaczyć, co i posłuchać, skorzystałam bez namysłu. Udało mi się zdobyć bilet w pierwszym rzędzie a miejsce miałam wyjątkowo korzystne - siedziałam dokładnie tam, gdzie aktorzy co chwila podchodzili na brzeg sceny i przystawali/siadali/kucali/klękali. Miałam ich dosłownie na wyciągnięcie ręki. A Panią Kasię udało mi się zobaczyć jeszcze przed samym spektaklem - akurat jak oddawałam płaszcz do szatni, Skrzynecka wyszła na moment z sali, gdzie trwały ostatnie próby dźwięku, szukając czegoś/kogoś. Zdziwiłam się, że jest tak niewielka :) To niesamowite uczucie widzieć swego idola dosłownie dwa metry od siebie, móc się mu przyjrzeć z bliska, wymienić spojrzenie czy uśmiech.
Co mogę powiedzieć o samym przedstawieniu? Podobało mi się, choć nie jest to spektakl, który wbija w fotel. Mówi prostym językiem o codziennych małżeńskich sprawach, o radościach i smutkach, chwilach nadziei i rozczarowania. Autorka libretta, pani Jadwiga Has tak mówi o przesłaniu płynącym z jej tekstów: "Chciałabym, abyśmy w dzisiejszych nerwowych, zaginionych dniach nie zgubili miłości, zatrzymali się na chwilę i być może zastanowili nad tym, co w życiu i partnerstwie dwojga ludzi jest najważniejsze. Pamiętajmy o miłości i nie uciekajmy od wydarzeń, które niesie ona w sobie - to moje skromne przesłanie do widzów. Będę szczęśliwa, jeżeli w naszym spektaklu odnajdą Państwo, być może, cząstkę własnego życia". Ja taką cząstkę znalazłam. I mimo iż niby jest to ot taki sobie zwykły spektakl o zwykłych sprawach, to na końcu poryczałam się jak głupia. Bo właśnie końcówka przedstawienia jest moim zdaniem najlepsza (z piękną piosenką "A my płyniemy").
Wszystkie piosenki były wykonywane na żywo, aktorzy nie śpiewali z playbacku. Oboje mają niezwykłe poczucie rytmu - żebyście widzieli Kaśkę tańczącą sambę!!! Oj jestem pewna, że niejednemu facetowi na widowni stanęło wtedy serce (i nie tylko ;-)) Darek Kordek wokalnie znacznie lepiej wypada na żywo niż na płycie, jego głos jest bardziej ekspresyjny i taki hm... brakuje mi odpowiedniego słowa - niewygładzony? Skrzynecka jest rewelacyjna zarówno na płytach jak i na żywo - choć akurat w jej przypadku mogę być nieobiektywna ;-) Był nawet jeden bis.
Podsumowując: podobało mi się. Nie napiszę, że jest to spektakl, który koniecznie trzeba obejrzeć, bo tak nie jest. Ale jeśli chcecie miło spędzić godzinkę czasu słuchając piosenek o mądrych tekstach, to się wybierzcie. Spektakl jest grany gościennie w wielu miastach Polski (w roli Ewy występują zamiennie Katarzyna Skrzynecka i Olga Bończyk).
TUTAJ zdjęcia ze spektaklu (z Olgą Bończyk jako Ewą)
TUTAJ fragment spektaklu (także z O.Bończyk - akurat uważam, że Skrzynecka odegrała tę scenę dużo dużo lepiej, bardziej ekspresyjnie)
TUTAJ można posłuchać piosenek ze spektaklu (w folderze POLSKIE -> Bonczyk Olga -> Sztuka kochania)
Poszłam na to przedstawienie tylko i wyłącznie ze względu na Kasię Skrzynecką. Uwielbiam ją jako wokalistkę i jako człowieka - cenię jej pogodę ducha, ogromne poczucie humoru, wewnętrzne ciepło i serdeczność. Nigdy nie było mi dane zobaczyć jej na żywo, więc kiedy nadarzyła się okazja, by ją nie tyle zobaczyć, co i posłuchać, skorzystałam bez namysłu. Udało mi się zdobyć bilet w pierwszym rzędzie a miejsce miałam wyjątkowo korzystne - siedziałam dokładnie tam, gdzie aktorzy co chwila podchodzili na brzeg sceny i przystawali/siadali/kucali/klękali. Miałam ich dosłownie na wyciągnięcie ręki. A Panią Kasię udało mi się zobaczyć jeszcze przed samym spektaklem - akurat jak oddawałam płaszcz do szatni, Skrzynecka wyszła na moment z sali, gdzie trwały ostatnie próby dźwięku, szukając czegoś/kogoś. Zdziwiłam się, że jest tak niewielka :) To niesamowite uczucie widzieć swego idola dosłownie dwa metry od siebie, móc się mu przyjrzeć z bliska, wymienić spojrzenie czy uśmiech.
Co mogę powiedzieć o samym przedstawieniu? Podobało mi się, choć nie jest to spektakl, który wbija w fotel. Mówi prostym językiem o codziennych małżeńskich sprawach, o radościach i smutkach, chwilach nadziei i rozczarowania. Autorka libretta, pani Jadwiga Has tak mówi o przesłaniu płynącym z jej tekstów: "Chciałabym, abyśmy w dzisiejszych nerwowych, zaginionych dniach nie zgubili miłości, zatrzymali się na chwilę i być może zastanowili nad tym, co w życiu i partnerstwie dwojga ludzi jest najważniejsze. Pamiętajmy o miłości i nie uciekajmy od wydarzeń, które niesie ona w sobie - to moje skromne przesłanie do widzów. Będę szczęśliwa, jeżeli w naszym spektaklu odnajdą Państwo, być może, cząstkę własnego życia". Ja taką cząstkę znalazłam. I mimo iż niby jest to ot taki sobie zwykły spektakl o zwykłych sprawach, to na końcu poryczałam się jak głupia. Bo właśnie końcówka przedstawienia jest moim zdaniem najlepsza (z piękną piosenką "A my płyniemy").
Wszystkie piosenki były wykonywane na żywo, aktorzy nie śpiewali z playbacku. Oboje mają niezwykłe poczucie rytmu - żebyście widzieli Kaśkę tańczącą sambę!!! Oj jestem pewna, że niejednemu facetowi na widowni stanęło wtedy serce (i nie tylko ;-)) Darek Kordek wokalnie znacznie lepiej wypada na żywo niż na płycie, jego głos jest bardziej ekspresyjny i taki hm... brakuje mi odpowiedniego słowa - niewygładzony? Skrzynecka jest rewelacyjna zarówno na płytach jak i na żywo - choć akurat w jej przypadku mogę być nieobiektywna ;-) Był nawet jeden bis.
Podsumowując: podobało mi się. Nie napiszę, że jest to spektakl, który koniecznie trzeba obejrzeć, bo tak nie jest. Ale jeśli chcecie miło spędzić godzinkę czasu słuchając piosenek o mądrych tekstach, to się wybierzcie. Spektakl jest grany gościennie w wielu miastach Polski (w roli Ewy występują zamiennie Katarzyna Skrzynecka i Olga Bończyk).
TUTAJ zdjęcia ze spektaklu (z Olgą Bończyk jako Ewą)
TUTAJ fragment spektaklu (także z O.Bończyk - akurat uważam, że Skrzynecka odegrała tę scenę dużo dużo lepiej, bardziej ekspresyjnie)
TUTAJ można posłuchać piosenek ze spektaklu (w folderze POLSKIE -> Bonczyk Olga -> Sztuka kochania)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz