Arthur Conan Doyle - Studium w szkarłacie


Uwielbiam Sherlocka Holmesa, choć do tej pory znałam jego przygody głównie ze szklanego ekranu. Od wielu lat planowałam przeczytać książkowy oryginał ale jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa - nie było nam po drodze. W lutym zmobilizowałam się w końcu i sięgnęłam po "Studium w szkarłacie".

To pierwsza część przygód brytyjskiego detektywa, w której oczywiście poznajemy Sherlocka Holmesa i jego towarzysza doktora Watsona. Dowiadujemy się, w jakich okolicznościach się poznali i jak rozpoczęła się ich wspólna detektywistyczna praca. W "Studium w szkarłacie" detektywi prowadzą śledztwo dotyczące makabrycznej zbrodni w jednym z opuszczonych domów w Londynie. Ślady prowadzą wiele lat w przeszłość do Ameryki, do sekty mormonów...

I cóż mogę powiedzieć... Zachwycona nie jestem. Po pierwsze mam problem z postacią Watsona. Na początku książki wydał mi się osobą o bardzo ograniczonych horyzontach myślowych. Potem, w miarę rozwoju sytuacji i bliższego poznania "fachu" Sherlocka to odczucie mija ale nie ukrywam, że jakiś niemiły posmak pozostał. Nie podoba mi się też, że Gregson i Lestrade są ukazani jako półgłówki. Wiecie, ekranizacje, które oglądałam (zwłaszcza mój ukochany serial "Elementary") przyzwyczaiły mnie do tego, że Sherlock, Watson, Gregson i Lestarde (w "Elementary" jego rolę przejął Marcus Bell) są zgraną paczką przyjaciół (a przynajmniej bardzo dobrych znajomych), ludzi którzy się lubią, szanują i chętnie ze sobą pracują.

Samo przedstawienie zbrodni też mnie nie satysfakcjonuje. Książka podzielona jest na trzy części. W pierwszej przedstawiona zostaje zbrodnia i próby jej rozwikłania przez Sherlocka Holmesa, w drugiej cofamy się w czasie do Stanów Zjednoczonych początku XIX wieku i poznajemy historię mordercy - za co mścił się na ofiarach zbrodni, w ostatniej z kolei Sherlock Holmes wyjaśnia, jak metodą dedukcji rozwiązał zagadkę.
Co mi nie pasuje? Lubię używać moich szarych komórek, śledzić tropy razem z detektywem i próbować rozwiązać zagadkę. Tymczasem pierwsza część książki uniemożliwia domyślenie się, o co chodzi w zbrodni. Gdyby nie wyjaśnienie w części drugiej, można by gdybać w nieskończoność, co doprowadziło do morderstwa. Przyznam, że wolę kryminały, w których zbrodnia i próby jej wyjaśnienia zgrabnie łączą się w jedną całość a nie są dwoma osobnymi opowieściami, które dopiero połączone dają obraz, co się stało.

Oczywiście będę kontynuować czytanie kolejnych części przygód Sherlocka Holmesa, może okażą się lepiej napisane niż tom pierwszy.

Moja ocena: 3/6

autor: Arthur Conan Doyle
tytuł: Studium w szkarłacie

tytuł oryginału: A study in scarlet 
tłumaczenie: Ewa Łozińska-Małkiewicz
wydawca: Wydawnictwo Olesiejuk
liczba stron:182

1 komentarz:

  1. Polecam serial BBC ''Sherlock'', jeśli jeszcze go nie obejrzałaś. Gdzieś kiedyś czytałam, że serial ''Elementary'' bardzo luźno bazuje na książkach więc pewnie stąd to zdziwienie co do ich relacji. Powieści o Sherlocku Holmesie rzeczywiście są napisane w specyficzny sposób, w końcu pisane one były już dawno, dawno temu, ale proszę się do Sherlocka nie zniechęcać :P Polecam przeczytać opowiadania takie jak ''Nakrapiana przepaska niesie śmierć'' czy ''Pięć pestek pomarańczy'', bo historie o Sherlocku są pisane głównie w formie opowiadań, które myślę, że też przyjemniej się czyta niż powieści. Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger