Izabela Szolc - Cichy zabójca


Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem fanką kryminałów. Ot, czasem najdzie mnie ochota na książkę z dreszczykiem, gdzie jakość stylistyczna ma dla mnie mniejsze znaczenie od ciekawej, trzymającej w napięciu fabuły. Z tego też powodu sięgnęłam po "kryminał" (tak, piszę to w cudzysłowie, bo jak na mój gust to ta niewielka objętościowo powiastka z prawdziwym kryminałem ma niewiele wspólnego) Izabeli Szolc, który miał mi uprzyjemnić nudne godziny w pracy ;-)

No i mam z tą książką problem, bo to ani kryminał ani przyjemny czasoumilacz. To znaczy nie chcę powiedzieć, że jest to jedna z tych powieści, których przeczytanie to droga przez męki, bo czyta się ją szybko i sprawnie, ale jest ... hm ... jakby to ująć ... nudna?

Ale od początku. Bohaterką powieści (a raczej powiastki) jest komisarz Anna Hwierut - samotna matka wychowująca dorastającego syna, warszawska policjantka usiłująca rozwikłać zagadkowe morderstwa i zniknięcia nastolatków. Akcja powieści jest mocno osadzona we współczesnych polskich realiach, pani komisarz słucha Kasi Nosowskiej, jeździ fiatem uno, w dyskotekach słychać dźwięki disco polo, w telewizji lecą "Kryminalni", w internecie jest szał na naszą-klasę, komisariat policji przypomina odrapaną budę ze starym linoleum na podłodze a zeznania spisywane są na maszynie do pisania. Mnie się ta ewidentnie szara, bezbarwna rzeczywistość nie podobała. Może za bardzo przyzwyczajona jestem do nowoczesnych "narzędzi pracy" policji z tzw. "wielkiego świata"? ;-)

Akcja nie obfituje w szalone zwroty akcji, ba nawet nie trzyma w napięciu. Jest za to trochę chaotyczna, jak gdyby autorka sama nie wiedziała ani na czym ma się skupić ani jak sprawnie poprowadzić śledztwo. Zaczyna się od wizyty Anny Hwierut w celi schwytanego niedawno zabójcy własnej żony, który upozorował wypadek aby zgarnąć ubezpieczenie po zmarłej i któremu nasza pani komisarz wyraźnie się podoba (marne nawiązanie do "Milczenia owiec"). Kiedy już poznamy motywy tego zabójstwa (a następuje to baaaardzo szybko), pojawia się ni stąd ni zowąd nowa sprawa (chłopak, który uciekł z domu plus znalezione na brzegu jeziora zwłoki mężczyzny) a kiedy pani Hwierut upora się z nią w ciągu kilku krótkich rozdziałów (w których pojawia się poboczny problem - prostytucja), powraca na nowo odświeżony wątek zabójcy swej żony, który właśnie uciekł z więzienia. A żeby nie było za nudno dodać do tego należy problemy osobiste pani komisarz (łącznie z seksualną frustracją kobiety samotnej) oraz wspomnienia z czasów młodości tudzież początków pracy w policji.

Problem w tym, że JEST nudno. Nie ma tutaj jednej skomplikowanej sprawy, której rozwiązanie zajęłoby pół powieści; jest multum małych spraw i spraweczek, których rozwiązanie autorka podaje nam po kilku króciutkich rozdziałach na tacy. Ciekawość jak się to wszystko skończy niby jest, ale w żadnym razie nie może się ona równać z tą gorączkową chęcią poznania prawdy teraz i natychmiast, która każe zarwać noc i czytać do momentu, dopóki nie dowiemy się kto zabił. Tutaj czegoś takiego nie ma. Jest tylko szara polska rzeczywistość i parę nieszczęśliwych i sfrustrowanych ludzi z mocno skopaną psychiką. Brak tu emocji, napięcia, ciekawości.

Jeżeli ktoś szuka dobrego kryminału, to odradzam. Chyba, że ktoś chce poczytać o pracy polskiej policji.

Moja ocena: 2/6

autor: Izabela Szolc
tytuł: Cichy zabójca
wydawca: Nowy Świat
liczba stron: 208

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger