Jacek Tomasz Roczniak - Woodward


Jestem w kropce. Bo po raz pierwszy trafiłam na powieść, co do której mam bardzo ambiwalentne uczucia – z jednej strony moc wątpliwości a z drugiej niesamowita fascynacja opowiedzianą tu historią.

Kiedy trafiłam na tę powieść i zapoznałam się pokrótce z opisem fabuły, wiedziałam że MUSZĘ ją przeczytać. W latach 80-tych w londyńskim Hammersmith doszło do serii prób samobójczych dokonywanych przez nastolatków. Żadna z tych prób nie zakończyła się śmiercią, za to wszyscy niedoszli samobójcy zapadli w trwającą wiele lat śpiączkę. Dopiero po latach okazało się, że mimo iż nastolatkowie przebywali w innych szpitalach i wcześniej się nie znali, łączy ich postać pewnego starca, u którego wszyscy wynajmowali wcześniej willę. A ów starzec, Bober Banary, kontrolował za pomocą dziwnego leku i czytania na głos tajemniczych ksiąg (odpowiednio modulując głos jak w hipnozie) stan pacjentów w śpiączce, uniemożliwiając im wybudzenie. Banary’emu udało się ponoć dokonać przemieszczenia ich jaźni, tak że leżący w śpiączce młodociani pacjenci trafili do tzw. Krainy Pomylonego Dzieciństwa.

Nieprawdopodobne?

Też tak uważam, więc zaczęłam szperać w Internecie. I właśnie fakt, że nic nie znalazłam wzbudził moje podejrzenia. TAKA historia i dopiero nikomu nieznany Tomasz Roczniak wpada na jej trop i postanawia opisać wszystko, czego się dowiedział? Zarówno w książce, na blogu autora jak i na stronie powieści są zamieszczone zdjęcia dotyczące całej tej sprawy (głównie Maxa Woodwarda – chłopca, który jako pierwszy wybudził się ze śpiączki) oraz wszelkie wyjaśnienia i teorie związane z praktykami starca Banary’ego. Tylko dlaczego większość z tych zdjęć wygląda na pozowane a widniejący na nich ludzie wyglądają raczej jak pospolici mieszkańcy ciemnego grajdołka, gdzieś głęboko na polskiej prowincji, co to już po zaoraniu pola siadają pod monopolowym i „filozofują”? I skąd znikomy opór londyńskiej policji przed udostępnieniem policyjnych skryptów ze sprawy do celów pisarskich (a co się z tym wiąże – komercyjnych)?

Ja zaczęłam mieć wątpliwości czy ta historia naprawdę miała miejsce, czy też Roczniak, który jest nomen omen absolwentem psychologii klinicznej na UŁ wymyślił ją sobie tudzież przerobił podobną historię na własne potrzeby i zrobił z tego książkę a wszystkie zdjęcia, rysunki itp. dodał aby uwiarygodnić swą opowieść i dodać jej kryminalnego smaczku…

Przyznam szczerze, że mam mętlik w głowie, choć skłaniam się ku wersji, że ta seria prób samobójczych zakończonych wieloletnią śpiączką rzeczywiście miała kiedyś miejsce i że istniała osoba, która dokonała przesunięcia jaźni tych dzieci w śpiączce. Nie wykluczam, że być może źle szukam i dlatego nie potrafię nic na ten temat znaleźć.

Sama fabuła powieści też jednak wywołała u mnie serię pytań i wątpliwości, gdyż po pierwsze nie tego się spodziewałam przeczytawszy opis w Internecie a po drugie to, co opisuje Roczniak wydaje się być nielogiczne i nieprawdopodobne. Kiedy sięgałam po książkę spodziewałam się sfabularyzowanej wersji wydarzeń quasi autentycznych, tzn. przede wszystkim dokładnego opisu przebiegu badań nad dziwnym przypadkiem tych nastolatków, tymczasem dostałam powieść na poły fantastyczną, która całą tą niby autentyczną historię czyni absolutnie niewiarygodną. Takim czynnikiem zaburzającym tę wiarygodność jest przede wszystkim sposób, w jaki powieściowy Banary wchodzi w posiadanie księgi Holdorium. Dostaje on ją mianowicie od … tajemniczego pół człowieka – pół kruka a wszelkie wskazówki w równie zagadkowym języku dostarczane są mu niejako z zaświatów. W ogóle postać Bobera Banary’ego jest mało wiarygodna – wielokrotnie musi on w powieści albo dźwigać spore ciężary, albo szybko przed czymś/kimś uciekać albo podciągać się na rękach by dostać się przez wąski otwór w suficie do pomieszczenia tam się znajdującego, co przy początkowych opisach złej kondycji fizycznej starca wydaje się być wręcz śmieszne.

Mało wiarygodny jest też brak podejrzliwości u rodzin, którym Banary wynajmuje willę. Aby móc w niej zamieszkać rodzice musieli przesłać starcowi kilkanaście zdjęć swoich dzieci oraz wypełnić szczegółową ankietę. Czy naprawdę nikomu z dorosłych nie wydało się to podejrzane? I skąd w środku Anglii, w angielskiej rodzinie na wigilijnym stole stoją… potrawy z Polski rodem?

Również nagła przemiana Maxa z nieszczęśliwego chłopaka w bluzgającego chłystka a potem w zakochanego romantyka mówiącego metaforami wydaje mi się trochę nielogiczna. Denerwujące są opisy miłości padające z ust Maxa:

„Tęsknota jest jak para nieśmiertelnych koni, które na polu miłości muszą zaorać ukochanie. By miłość mogła puszczać pąki i kwitnąć na wiosnę miłości.” [1]

Ciężko przebrnąć też przez nadzwyczaj dokładne opisy tworzenia utworów muzycznych. Nie sądzę abym naprawdę musiała czytać o tych wszystkich riffach, appregiach i dżekach. Podziwiam szeroką wiedzę autora w tym zakresie, ale czytelnik naprawdę nie musi znać tych wszystkich szczegółów. W ogóle wydaje mi się, że można by było tę powieść skrócić przynajmniej o 1/3, bo jest zdecydowanie za długa. Są sceny, które ciągną się niemalże bez końca i nic nie wnoszą do akcji a przez to tylko nużą czytelnika, który zaczyna przeskakiwać kolejne akapity w poszukiwaniu ciekawszych momentów.

Skąd więc całkiem wysoka ocena końcowa? Bo mi się ta historia mimo wszystko bardzo podobała. Już pal licho moje wątpliwości – bez względu na to, czy jest to historia autentyczna czy nie, udało się autorowi wprowadzić mnie w stan niemalże podgorączkowy, kiedy to z wypiekami na twarzy czytałam stronę poświęconą powieści a potem samą książkę, którą mimo wad czytało mi się dobrze. Dużym plusem są starania Roczniaka do naświetlenia sytuacji nastolatków wychowywanych w patologicznych rodzinach i przede wszystkim do uświadomienia czytelnikom, jak tragiczne w skutkach może być życie w dysfunkcyjnej rodzinie. Przebywanie w tajemniczej Krainie ma zaś na celu uświadomienie nastolatkom ich potrzeb, tego kim są i czego chcą.

Udany debiut.

Moja ocena: 4/6

[1] Jacek Tomasz Roczniak, Woodward. Prawdziwa historia Maxa Woodwarda, Wyd. Nowy Świat, Warszawa 2010, str. 192

autor: Jacek Tomasz Roczniak
tytuł: Woodward
wydawnictwo: Nowy Świat
liczba stron: 718

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger