Po książkę Dominiki Dworak sięgnęłam w ramach mojego osobistego wyzwania na ten rok (w styczniu kategoria: list do ciebie, więcej o tym wyzwaniu tutaj:
klik). Sporo sobie obiecywałam po tej książce ale ostatecznie jestem niestety rozczarowana. Ale żeby było jasne - to nie jest zupełnie zła książka. Uważam, że to o czym pisze pani Dworak ma bardzo dużą wartość ale książka musi trafić na odpowiedniego czytelnika. A ja nim niestety nie jestem......
Ale po kolei. Zastanówmy się, co tu nie zagrało...
Po pierwsze: język.
Jako czytelnik jestem BARDZO podatna na słowa. Moi mistrzowie jeśli chodzi o rozwój osobisty to Agnieszka Maciąg i Mateusz Grzesiak.
Oboje piszą tak, że ja czuję się zainspirowana, pobudzona do działania. I
nieważne czy ten piękny język, ta umiejętność ubrania myśli w
odpowiednie słowa wynika z prawdziwego talentu i potrzeby serca (Maciąg)
czy jest raczej efektem wyuczonych trików psychologicznych (Grzesiak),
na mnie to DZIAŁA. Tymczasem tekst napisany przez Dominikę Dworak przypomina raczej
pisaninę nastolatki (te wszystkie ćwierkające ptaszki, pachnące kwiatki,
pyszne kawki na tarasie itp) piszącej bloga pod wpływem przeczytanych wcześniej książek rozwojowych czy artykułów w gazetach. Nie ma tu nic odkrywczego (przynajmniej dla mnie ale ja mam już za
sobą kilkaset tekstów o podobnej tematyce), o wszystkim czytałam już milion razy w Sensie czy
Zwierciadle. I gdyby te teksty pozostały blogowymi notkami, nie miałabym się do czego przyczepić. W końcu na książkę trafiłam po przeczytaniu właśnie bloga autorki! Zresztą, sami na niego zajrzyjcie (
klik), jest naprawdę spoko!
Ale wracając do moich wątpliwości...
Autorka nie została obdarzona umiejętnością pięknego wysławiania się. Ja to rozumiem doskonale, bo sama
nie należę do osób elokwentnych. W szkole czy na studiach nigdy nie potrafiłam lać wody, opowiadać
niestworzone rzeczy i pisać wypracowania na 10 stron. Mówiłam/pisałam
krótko, zwięźle i na temat. Więc nawet jakbym wpadła na genialny pomysł
na fabułę książki, to i tak nigdy jej nie napiszę, bo ubieranie myśli w słowa nie przychodzi mi super łatwo. A co się stanie jak mamy słaby (językowo) tekst i dosyć krótki?
Pojawia się drugi problem czyli: czcionka/fonty/układ treści na stronie. Jak już ustaliliśmy, autorka nie
potrafi lać wody, nie owija niczego w bawełnę, mówi krótko i na temat.
To samo w sobie nie jest złe ale w przypadku tekstu będącego książką sprawia, że poszczególne rozdziały są bardzo krótkie. A co
można zrobić aby je nieco wydłużyć? Użyć różnych wielkości czcionki,
rozbić wypowiedź na pojedyncze zdania pisane nie jednym ciągiem a jedno
pod drugim z dużą interlinią. I w ten sposób mamy 156 stron, które
zebrane do kupy i ściśnięte dały by może jakieś 50-60 stron tekstu...
Jest dla mnie jasne, czemu autorka zdecydowała się wydać książkę własnym sumptem - spójrzmy prawdzie w oczy: jest zbyt słaba (zwłaszcza językowo) aby mogło się nią zainteresować poważne wydawnictwo.
Dla kogo więc jest ta książka? Myślę, że dla czytelników, którzy na co dzień nie mają do czynienia z psychologią czy rozwojem duchowym, ludzi chcących zmienić coś w swoim życiu, którzy żyją na co dzień raczej bezrefleksyjnie, automatycznie powtarzając wiele czynności. Ludzi pragnących przemiany i niekoniecznie szukających metaforycznego, bogatego języka. Dopiero początkujących w temacie rozwoju osobistego. To, co ma do powiedzenia Dworak absolutnie nie jest złe, ma wartość, jest ważne. Ale uważam, że na książkę jest absolutnie za wcześnie. Jest jak zielony, niedojrzały, kwaśny owoc. Gdyby te teksty pozostały blogowymi notkami, nie czepiałabym się tak bardzo. Od KSIĄŻKI wymagam jednak znacznie więcej.
Do kielicha goryczy dodam jednak łyżkę cukru. Znalazłam kilkanaście bardzo ładnych i inspirujących zdań, które zaznaczyłam sobie w książce, piękne są zdjęcia i okładka. Najbardziej podobał mi się rozdział o wierze w siebie oraz diagram na końcu książki, który jest arcyciekawym ćwiczeniem i zachętą do przyjrzenia się sobie bliżej. Zazwyczaj omijam takie "ćwiczenia" szerokim łukiem, nie wzbudzają one mojego zainteresowania, jednak ten diagram to moim zdaniem strzał w dziesiątkę.
Moja ocena: 2/5
P.S. Otrzymałam informacje, że drugi nakład książki pozbawiony jest zdjęć, dużych przerw między linijkami tekstu i dużych czcionek, gdyż pani Dominice też nie do końca one odpowiadały a w pierwszym nakładzie pojawiły się za sprawą namów drukarni i braku doświadczenia autorki. Wierzę i trzymam kciuki za dalszy rozwój!