Maja Lidia Kossakowska - Bramy Światłości

Maja Lidia Kossakowska - Bramy Światłości


Są takie książki, które przyciągają nas do siebie w jakiś tajemniczy i niewytłumaczalny sposób. Czasem wystarczy jedno spojrzenie na okładkę, by dany tytuł prześladował nas przez kilka dni, nie pozwalał o sobie zapomnieć, krzyczał do nas ze sklepowych regałów, wyciągał do nas ręce z rozdzierającym krzykiem "Kup mnie! Nie zawiedziesz się!". Po przeczytaniu opisu na okładce wpadłam po uszy, spać po nocach nie mogłam. Klamka zapadła. Będąc przy najbliższej okazji w księgarni bez mrugnięcia okiem kupiłam książkę po cenie okładkowej.

Tak w moim życiu pojawiły się "Bramy Światłości".

To moja pierwsza książka autorstwa Mai Lidii Kossakowskiej, nigdy wcześniej nie miałam przyjemności czytać nic z jej dorobku, choć nazwisko to przewijało się tu i ówdzie i próbowało mnie do siebie przyciągnąć. I dobrze, że w końcu się udało, bo twórczość pani Mai zdaje się być moim wielkim tegorocznym odkryciem literackim!

"Bramy Światłości" należą do cyklu Zastępów Anielskich ale znajomość wcześniejszych tomów nie jest konieczna, ponieważ mamy tutaj do czynienia z zupełnie nową historią. Ogniwem łączącym są bohaterowie. Jeśli ktoś czytał "Żarna Niebios", "Siewcę Wiatru" czy "Zbieracza Burz" z pewnością dostrzega więcej smaczków niż czytelnik, który po raz pierwszy styka się ze Skrzydlatymi, bo zna przeszłość bohaterów.

Ale przejdźmy do treści:
Po nagłym odejściu Pana regentem Królestwa został Gabriel, który z pomocą kilku skrzydlatych braci usiłuje utrzymać w tajemnicy, że tron Jasności jest pusty. Kiedy z jednej ze swoich wypraw badawczych wraca Sereda, uczona Świetlista i informuje, że najprawdopodobniej odkryła miejsce bytności Pana, zostaje zorganizowana ekspedycja badawcza mająca na celu sprawdzenie, czy Pan faktycznie przebywa w Strefach Poza Czasem czy też jest to jedynie pułapka Antykreatora, pana złych mocy. Przywódcą wyprawy zostaje Daimon Frey, Tańczący na Zgliszczach, który nie za bardzo potrafi dogadać się z Seredą...

Jestem tak zachwycona tą prozą, że aż nie wiem, od czego zacząć moje peany! Może od tego, że jestem absolutnie zakochana i odurzona tym, co Maja Lidia Kossakowska skrywa w swoim umyśle a a konkretnie rozbuchaną wyobraźnią i równie nieposkromionym językiem. Światy, które kreuje autorka zapierają dech w piersiach a styl, jakim są opisane powala na kolana. W tym miejscu muszę jednak wskazać na jeden - jakże bolesny dla mnie fakt. To nie jest proza dla każdego. Styl jest na tyle charakterystyczny, że albo pokocha się go od pierwszego zdania albo znienawidzi. Dla wielu czytelników będzie to przykład czystego grafomaństwa i spowoduje natychmiastowy odruch wymiotny zakończony rzuceniem powieści w kąt. I ja to rozumiem. Nie wszyscy muszą wszystko lubić. Ja jednak pokochałam tę prozę całym sercem, idealnie rezonuje z moim postrzeganiem świata i poczuciem humoru, jest tak bardzo "moja".

W "Bramach Światłości" autorka przenosi swoich skrzydlatych bohaterów do oszałamiająco barwnego i magicznego świata hinduskich wierzeń i mitów. To właśnie te egzotyczne krainy przemierzają członkowie ekspedycji w poszukiwaniu Jasności a wraz z nimi i czytelnik, odurzony mnogością bóstw, krajobrazów i obyczajów. Na końcu książki znajduje się glosa z alfabetycznie ułożonymi terminami z mitologii hinduskiej, ułatwiająca orientację w tym mało znanym dla nas świecie.

Czy powieść, nad którą tak pieję z zachwytu posiada jakieś wady? Nie da się ukryć, że tak. Przyznaję bez bicia, że ilość scen walki była dla mnie zdecydowanie zbyt duża, czego konsekwencją było ostudzenie mojego początkowego zapału do czytania "Bram Światłości" o każdej porze dnia i nocy. W pewnym momencie robi się nieco nudnawo i przewidywalnie - wystarczy, że ekspedycja trafi do nowej krainy i właściwie od razu wiadomo, że trzeba będzie z kimś walczyć. Wolałabym aby Kossakowska inaczej rozwiązała problem "trudności na szlaku". 

Podczas czytania przez cały czas nie opuszczała mnie myśl, że byłby z tej powieści świetny serial - pod warunkiem jednak że nie kręciliby go Polacy. 😉

"Bramy Światłości" to moja pierwsza kandydatka do miana 'Książki Roku' i choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim przypadnie ona do gustu, to mino wszystko polecam bardzo mocno!!! 

Moja ocena: 6/6
 
autor: Maja Lidia Kossakowska
tytuł: Bramy Światłości. Tom 1
wydawnictwo: Fabryka Słów
liczba stron: 512
Podsumowanie lipca i sierpnia

Podsumowanie lipca i sierpnia



Okres wakacyjny zakończyłam wprawdzie skromnie jeśli chodzi o ilość przeczytanych pozycji ale były to książki (w zdecydowanej większości) na tyle dobre, że z całą pewnością trafią do pierwszej dziesiątki najlepszych książek tego roku. 

Przeczytane w lipcu i sierpniu:

1. Elżbieta Jackiewiczowa "Tancerze"
2. Anna Bikont, Joanna Szczęsna "Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej"
3. Gangaji "Diament w twojej kieszeni"
4. Anna Ciesielska "Filozofia zdrowia"
5. Maja Lidia Kossakowska "Bramy Światłości. Tom 1"

Recenzja tej ostatniej już wkrótce.


W tym roku oglądamy z Lubym bardzo mało filmów, królują zdecydowanie seriale. Ostatnimi czasy żaden tytuł nie przyciąga nas na tyle mocno, byśmy zapragnęli czym prędzej go obejrzeć. Jednym z filmów, który przyciągnął moją uwagę była chwalona animacja "Czerwony żółw" (reż. Michael Dudok de Wit) - refleksyjna przypowieść o rozbitku na bezludnej wyspie. Pod względem wizualnym nie są to moje klimaty, skromna i surowa kreska de Wita nie robi na mnie wrażenia ale doceniam warstwę merytoryczną tej produkcji oraz płynące z niej przesłanie, czytelne dla ludzi bez względu na wiek i kulturę, w której się wychował. Przez całe 80 minut nie pada ani jedno słowo, co także czyni ten film zrozumiałym dla każdego. A czym jest tytułowy czerwony żółw? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam - czy jest to uosobienie Boga, odwiecznego porządku natury a może ludzkiego geniuszu?
Bardzo rozczarowała mnie za to "Okja" (reż. Joon-ho Bong), która okazała się być filmem mocno przerysowanym w swoim absurdzie. Rozumiem, co chcieli przekazać twórcy ale ironiczno-prześmiewcza konwencja, jaką wybrali okazała się być szkodliwa dla całości. Nie zapałałam sympatią do żadnego z bohaterów, nawet tych pozytywnych. Najbardziej irytowała mnie azjatycka dziewczynka - opiekunka Okji, która zachowywała się kompletnie bezrefleksyjnie jak trzyletnie dziecko, któremu zabrano zabawkę i teraz ono musi krzyczeć i kopać wszystko dookoła, żeby okazać swoje niezadowolenie. Według mnie - nie wyszło. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger