Agnieszka Lis - Latawce
Rzadko zdarza się, by książka mnie odpychała. Staram się tak dobierać sobie lektury, aby sprawiały mi one przyjemność. Czasem jednak trafiają się takie, których czytanie idzie jak po grudzie. Tak było z powieścią Agnieszki Lis „Latawce”. Niby przeczytałam o czym jest ta powieść, a mimo to spodziewałam się jednak czegoś innego.
Gdybym od początku wiedziała, że chodzi o patologiczną rodzinę, o degrengoladę syna niemogącego pogodzić się z rozwodem rodziców, nigdy bym po ten tytuł nie sięgnęła. Zupełnie mnie tego rodzaju tematyka nie interesuje. Główny bohater był według mnie odpychający i po prostu głupi. W żaden sposób nie potrafiłam wczuć się w jego sytuację, zrozumieć jego ból, współczuć mu. Z każdą stroną za to umacniałam się w przekonaniu, że dostał to, na co zasłużył. Nie byłam w stanie zrozumieć motywów jego postępowania. Należę do typu ludzi, którzy w obliczu tragedii czy trudności walczą zamiast biernie staczać się na dno. Ludzie tacy jak Grzegorz budzą we mnie odrazę.
Okrutnie męczyłam się podczas czytania (ach ta bibliofilska mania: skoro zaczęłam to trzeba skończyć!) ale jedno trzeba autorce przyznać – ma genialne ucho. Cała książka składa się właściwie z samych dialogów a możecie mi wierzyć, że oddanie tragedii wyłącznie za ich pomocą to nie lada sztuka. Agnieszce Lis udało się to znakomicie.
Nie polecam lektury, chyba że interesuje Was opisana w niej problematyka.
Moja ocena: 2/6
autor: Agnieszka Lis
tytuł: Latawce
wydawca: Czwarta Strona
liczba stron: 192
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz