W ramach nadrabiania zaległych recenzji parę słów o kolejnej lekturze z forumowego wyzwania „Kobieta w zwierciadle literatury”.
„Pani Bovary” nie przypadła mi zbytnio do gustu. Nie mogę powiedzieć, że ciężko mi się czytało lub, że Emma mnie irytowała, bo jako bohaterka była mi raczej obojętna. Ot taka głupiutka istotka nieprzystosowana do życia. Nie wkurzała mnie w każdym bądź razie jak np. Katarzyna Earnshaw z "Wichrowych Wzgórz" (która tak na marginesie dorobiła się już godnej następczyni ale o tym w innej recenzji).
Jest to historia młodej kobiety, nieprzystosowanej do życia, marzycielskiej i romantycznej, wychowanej na książkowych wizjach miłości Emmy, która wychodzi za mąż za „przyziemnego” lekarza Karola Bovary i w bardzo szybkim czasie uświadamia sobie, że zwyczajne i nudne małżeńskie życie jej nie odpowiada. W poszukiwaniu miłosnych uniesień, o których czytała w powieściach, rzuca się w ramiona kochanków, rujnując swe małżeństwo i rodzinę.
Emma jest nieprzystosowana do prawdziwego życia, bardziej zajmowały ją jej uczucia niż życie - ta normalna, szara rzeczywistość. Uwielbiała czytać, pasjonowały ją namiętne romanse przedstawiane na kartach ówczesnych powieści i sama marzyła o przeżywaniu takich uczuć. Sama zresztą stwierdziła: „[...] przepadam za powieściami, które czyta się jednym tchem, które budzą lęk i niepokój. Nie znoszę pospolitych bohaterów i przeciętnych uczuć, takich jakie spotyka się w życiu.”
1 Problem polega na tym, że w życiu ciężko o takie uczucia a jeśli one następują to są chwilowe, nietrwałe i ... rzadkie.
Mało tego - podczas lektury stwierdziłam także, że Emma niedojrzała do trwałego związku z mężczyzną. Już w parę dni po ślubie przestało jej odpowiadać małżeńskie życie, nie tak je sobie wyobrażała. Gdzie te namiętności? Gdzie porywy serca?:
„Myślała, że miłość powinna spaść wśród gromów i błyskawic jak huragan, który z niebios wtargnąwszy nagle w życie, tratuje wszystko, porywa ludzkie postanowienia jak liście i serce pociąga za sobą w otchłań.”2
Kiedy umarł ojciec Bovarego, Emma nawet nie potrafiła pocieszyć męża, nie wiedziała, co ma mu powiedzieć i kiedy on rozpaczał, ona myślami wracała do upojnych nocy spędzonych z kochankiem ale nie mogła się skupić, bo przeszkadzała jej obecność świekry i męża (!!!). Zachowywała się jak nastolatka. Nie ma się co dziwić, że Emma znalazła sobie kochanka, skoro tak bardzo tęskniła za innym, lepszym życiem a takie wydawało jej się każde oprócz małżeńskiego.
Karol, człowiek raczej prosty (w sensie prostoduszny) i mało wymagający od życia nie potrafił zaspokoić duchowych potrzeb swojej żony:
"Rozmowa z Karolem była płaska jak uliczny chodnik, a jego myśli, które każdy mógłby wypowiedzieć, przesuwały się w codziennych strojach, nie budząc ani wzruszeń ani śmiechu, ani marzeń. Przyznawał, że gdy mieszkał w Rouen, nigdy nie przyszło mu do głowy pójść do teatru, by zobaczyć paryskich aktorów. ie umiał ani pływać ani fechtować się, ani strzelać z pistoletu, a kiedyś nie potrafił nawet wytłumaczyć jej fachowego terminu dotyczącego konnej jazdy, który spotkała w jakiejś powieści. A czyż właśnie mężczyzna nie powinien znać tego wszystkiego, celować we wszelkim działaniu, wtajemniczać kobiety w porywy namiętności i w wyrafinowane tajne życie? Ale on nie potrafił jej niczego nauczyć, nic nie umiał, niczego nie pragnął. Sądził, że jest szczęśliwa."3
|
Gustave Flaubert |
Karol to typowy pragmatyk realista a Emma bujająca w obłokach marzycielka - romantyczka. Ona chciała chodzić na bale, do opery, do teatru a Karola to raczej nie pociągało. Kiedy Emma poznała Karola, widziała go przez pryzmat powieści miłosnych. Jak wróciła z klasztoru była rozczarowana swoją egzystencją a pojawienie się w Bertaux młodego lekarza, obudziło w niej nadzieję, na przeżycie "książkowego romansu". Tak się jednak nie stało.
Leon to podobny typ do Emmy, od razu znaleźli wspólny język. Odniosłam jednak wrażenie, że był młodszy od niej, bo kochał ją miłością takiego młokosa do dojrzałej damy a jej tylko w to graj.
Rudolf za to bez problemu potrafił owinąć sobie Emmę wokół palca. Nie była w końcu jego pierwszą "ofiarą" Od razu wyczuł, czego jej brak i jak ją omamić, to taki typ ognistego kochanka, który bierze bez pytania, co mu się należy i to się Emmie najwyraźniej podobało - pewnie uosabiał jakiegoś bohatera literackiego, do którego Emma kiedyś tam wzdychała ...
Mam wrażenie, że Emma nigdy nie zaspokoi swojego "głodu miłości", że żaden mężczyzna jej do końca nie zadowoli. Ona nie jest zdolna do przeżywania dojrzałej, prawdziwej, normalnej miłości, czyli takiej ze wzlotami i upadkami, z chwilami pełnymi szczęścia jak i szarymi dniami mijającymi bez większych emocji.
Ale przecież jest jeszcze dziecko - mała Berta. Nie wiem, po co ona przyszła na świat, chyba tylko po to,by cierpieć. Matka w ogóle nie poświęcała jej uwagi (albo tylko wtedy, gdy jej się przypomniało) i gdyby nie mamka to nie wiem, co by się z tym dzieckiem stało. To jest aż nienaturalne, by matka miała tak obojętny stosunek do własnego dziecka i jednocześnie kolejny argument za tym, że Emma psychicznie nie dojrzała ani do roli żony ani matki.
Podsumowując: czytało się w miarę dobrze, ale nie była to powieść od której nie mogłam się oderwać. Nie zaskoczyła mnie jak np.
"Tessa d'Urberville" i mimo iż dała trochę do myślenia, to jednak oceniam ją jako średnią.
Moja ocena: 3/6
1 Gustave Flaubert "Pani Bovary", Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2003, str.63
2 tamże, str.75
3 tamże, str.31
autor: Gustave Flaubert
tytuł: Pani Bovary
tytuł oryginału: Madame Bovary
tłumaczenie: Aniela Micińska
wydawca: Zielona Sowa
liczba stron: 266